środa, 27 stycznia 2016

7. Wszędzie intrygi cz.2/2

Długo mnie nie było 😯.
Ale ważne, że wróciłam i będę to pisać bo mam wenę i chęć i czas. Nie będą regularnie i musze jeszcze kilka rzeczy zrobić jeśli chodzi o wygląd.
Kilka spraw:
1. KONIECZNIE zajrzyjcie do bohaterów, bo pojawił się nowy. Directionerki będą mile zaskoczone.
2. Nie jest betowany bo moja beta nie odpowiada, ale nie szkodzi. Długo się nie odzywałam, a Ania na pewno ma własne życie. Myślę, że błędy nie są takie straszne.
3. Mam drugiego bloga, o One Direction. Zapraszam serdecznie każdego bo 1D nie są tam jako zespół. http://ssyndrome-hs.blogspot.com/
ZAPRASZAM DO CZYTANIA

☆☆☆

18.09.1997 Piątek
     Czuję się jak pod wodą. Słowa Rudej nawet do mnie nie dochodzą. Właściwie raz odwiedziła mnie Minerwa, ale skutecznie pozbyłam się surowej nauczycielki nie tolerującej wymówek. Rzuciłam na siebie Zaklęcie Kwadransu. Polegało ono na tym, że przez kwadrans masz wysoką gorączkę i okropny katar sienny. Zresztą tak się właśnie czułam - jak w trakcie choroby, którą masz kilka razy w życiu. I za każdym razem gdy wraca czujesz się tak samo beznadziejnie. A gdy więcej rozumiesz - jest gorzej.
     Wiem, że Malfoy żałuje. Byłabym skończoną idiotką, nie domyślając się. Wysłał wczoraj krótki liścik sową z jednym słowem: “Przepraszam”. Bez podpisu, bez głupich tłumaczeń. Nawet mi się to podobało. Nie udawał przesadnego żalu, był szczery w tym co robi. Umiał przeprosić na ten swój zimny sposób, ale byłam zadowolona. Mimo, że robił to tylko po to, bym dalej prowadziła korepetycje.  Bo Draco Malfoy nie przeprasza. Nie potrafi przeprosić. Co za paradoks. Umiesz wypowiedzieć dwa słowa niosące śmierć, wiesz doskonale jak ich użyć. Wypowiadasz je do kogoś, wiesz że chcesz jego śmierci. Machasz różdżką, zielony promień prędkości światła dopada jedną osobę. Umiałeś zabić, ale czy gdybyś mógł spotkać się z tą osobą przeprosiłbyś? Trudne i żenujące. Bo zniszczyłeś czyjeś życie. Trudno odkupić wielkie winy, a jeszcze trudniej przepraszać gdy robisz coś po raz tysięczny i pierwszych raz żałujesz.
     Wczoraj był też Blaise. Opowiedział mi kilka słabych, mugolskich żartów. Przyniósł prawdziwą watę cukrową. Nie wiem, skąd ją zdobył, ale wczoraj wszystkie klasy od 3 do 7 mogły wyjść do Hogsmeade. Muszę się wybrać po zapas tego słodkiego, różowego raju.
     Właściwie bardziej choruję przez wspomnienia. Bo wiadomo, jedno przewinienie w morzu innych nie robi różnicy jeśli nigdy nie doszło do porozumienia. Ale jeśli zgoda została kiedyś zawarta a świństwo robisz po raz kolejny - zraniona osoba zaczyna zastanawiać się co jest z nią nie tak skoro nie potrafiłeś dotrzymać tak prostej obietnicy. Dracon Malfoy nie jest złym człowiekiem. Gdyby był, byłoby łatwiej. Zawsze łatwiej ocenić czarne charaktery. On jest zły, to jego wina. Ale on nie jest ZŁY. Potrafię go szanować, bo w swoim życiu zrobił tyle samo dobrych rzeczy jak i tych złych. I wyszedł u mnie na plus, bo tych złych go nauczono a decyzje o dobrych podjął sam. To duży wyczyn.
     Cały czas odbiegam od tematu. Czuję się beznadziejnie, bo zmieszano mnie z błotem. Nie pierwszy (i prawdopodobnie nie ostatni) raz. Czuję się okropnie, bo okropnie mnie potraktowano. I czuję pustkę, bo nie ma już we mnie smutku. Wyparował bardzo szybko. Moje poczucie bezpieczeństwa zostało jednak zachwiane. Stabilność związana z ciepłem i dobrem została lekko naderwana przez nieprzyjemne słowa. Nie jestem już zła. Po prostu czuję, że dla niego słowo szlama to po prostu już moje imię. Jestem dla niego wszystkim najgorszym z najbardziej nikczemnego okresu jego życia. Nigdy nie przejdziemy do normalności, bo to właśnie ja jestem jego nienormalnością, powrotem do przeszłości o której chce zapomnieć.
     Dzisiaj Bal Zimowy. Dostałam zaproszenie od Denisa. Nawet mnie dzisiaj odwiedził popołudniu. Zapytał jak się czuję i nie palnął nic złego. Trzymał ręce przy sobie, zachował kulturę i był miły. Więc zwyczajnie zapomniałam o jego wcześniejszym zachowaniu. Jak już sobie kiedyś zaplanowałam - nie żyw urazy, jeśli ten człowiek nie robi już nic złego. To się tyczy obu chłopców. A teraz musze iść bo Gi…

    Rudowłosa istota wyrwała pamiętnik oprawiony w czarną skórę i cisnęła nim o podłogę. Rzuciłam jej wredne spojrzenie i schyliłam się po notes. Ginny jednak przygniotła go szkarłatnym obcasem do ziemi. Wyciągnęłam szyję, by spojrzeć jej w oczy i skrzywiłam się.
- Nie dramatyzuj. JA powinnam być wściekła. Bo wzięłam na siebie odpowiedzialność za twój porządny wygląd, a pół godziny przed najważniejszym wydarzeniem tego semestru ty nie jesteś gotowa! A prosiłam cię.
- Właśnie wykorzystałaś limit swoich żali. Zajęłaś mi pięć cennych minut, które na pewno okropnie odbiją się na moim dzisiejszym wyglądzie, Ginny Wesley. - Uniosłam lewą brew do góry. Podniosłam się z klęczek i podeszłam do lusterka.
- Kocham czarować, ale zdecydowanie podstawowe mugolskich czynności bardziej mi odpowiadają. Jednak przez twoją bezcelową paplaninę straciłam mnóstwo czasu. - Przybrałam złośliwy, mądralski ton którego ona najbardziej nie znosi. Wykrzywiła swoje idealne czerwone wargi i opuściła dormitorium. Machnęłam kilka razy różdżką i z efektu moja Ruda Diablica powinna być zadowolona.
☆☆☆
     Stanęłam na szczycie schodów, ale Denisa nadal nie widziałam. Ach no tak, zgodziłam się na wspólne pójście na bal. Ginny zmusiłaby mnie i tak do pójścia, ale lepiej iść z kimś niż samemu. Może Denis okaże się dobrym materiałem na przyjaciela? Kto wie co kryje się za intensywnym spojrzeniem zielonych oczu.
     Nagle poczułam jak ktoś szarpie moje ramię. Osoba ta była bardzo silna i w kilka sekund wciągnęła mnie za srebrne kotary, które wisiały po obu stronach schodów przypominających scenę.
- Co do… Malfoy?! - syknęłam.
- No jak widać, Granger. Dobra, mam dwie sprawy…
- Ale ja czekam na partnera! - pokręciłam głową, usiłując wyszarpnąć się z jego uścisku. Był zbyt silny.
- No więc po pierwsze; przepraszam. Po drugie; musisz być moją partnerką. To znaczy udawać ją. - Zmarszczył swoje jasne brwi. W tym świetle jego włosy wtapiały się w tło, czyli srebrny materiał kurtyny. - Granger, naprawdę jest mi przykro, że wybuchłem, ale zrozum. Po prostu nauczono mnie, że najlepszą obroną jest atak. Ale przyznaj, też nie jesteś bez winy.
- Może. - Wzruszyłam ramionami, ale tak naprawdę uśmiechałam się w duchu. Żaden koszmar nie wróci. On się zmienił.
- Proszę, udawaj moją partnerkę. Przecież zgodziłaś się rok ze mną męczyć, więc co ci szkodzi?
Zamknęłam na chwile oczy. Miałam się dzisiaj dobrze bawić, a nie słuchać marudzenia Malfoy’a. Miałam tańczyć całą noc. Wypić lampkę słodkiego ponczu, do którego Zabb ma wlać odrobinę Ognistej (wiem to od Ginny). Miałam uśmiechać się i cieszyć życiem. Poznać lepiej Denisa.
- Dlaczego mam to zrobić?
- Bo cię o to pro…
- Nie o to mi chodzi. Dlaczego chcesz bym udawała twoją partnerkę? - Założyłam ręce na piersi.
Westchnął.
- No dobra. Twoja ruda przyjaciółka umawiała się kiedyś z Fletey’em. Z tego co powiedziała Blaise’owi ma chłopak dwa cele w życiu. Zaliczyć i zostawić. Siostry Greenie wyglądały się, że je też puknął. No i Blaise zaszantażował mnie, że jak nie pójdę z tobą na bal to ktoś się o czymś dowie.
Czyli masz tam brudne sekrety, Malfoy.
- I ja mam ci na słowo uwierzyć?
Przewrócił oczami i bez słowa wyciągnął zza czarnej szaty kawałek pergaminu. Zerknąłam.
Malfoy
Tu Ruda. Masz ją zaprosić na ten cholerny bal albo ci flaki POWYRYWAM. Wolę ciebie sto razy bardziej niż tego kobieciarza Denisa. Więc zrób to albo Blaise powie mi twój największy sekret.
Buziaczki, Wesley xx

Sama ją nauczyłam tych buziaczków. Westchnęłam z żalem w duchu. A przecież wczoraj Denis był taki miły. Może już nie jest zły? Z drugiej strony Ruda posunęła się naprawdę daleko. I dlaczego prosiła akurat Malfoy’a? Wszędzie intrygi!

Obserwatorzy