piątek, 18 września 2015

7. Dwa słowa, które potrafią zmienić wszystko cz.1/2

Hej :)
1. Rozdział naprawdę szybko, ale skoro go napisałam i jest już poprawiony, to dlaczego nie. Jakoś muszę Wam zrekompensować te pół roku, kiedy mnie nie było. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. 
2. Krótko, ledwo 3A4 Worda, lecz właściwie cały pomysł na ten rozdział został zawarty. 
3. Nie zabijajcie mnie za to co zrobiłam.
4. Dedykacja dla Ani, ponieważ bardzo we mnie wierzy, i dzięki niej jest o wiele lepiej z moim stylem pisania. Dziękuję Aniu za wszystkie rady, postaram się do nich zastosować.
5. Podziękowania dla Ewelinki, Jagody (która stwierdziła, że rozdział może czekać rok na rozdział, bo nie chce mnie szantażować, ale ja wiem że kłamie :).
6. Zapraszam po prostu do czytania...

 Nie potrafimy na siebie patrzeć więc może stąd wyjdę
Gdzie do kolejnych posunięć bo poszerza się dystans
Uwierz, to jest bez sensu jak w bezsensie tym trwasz
I po paru godzinach nie mogę usiedzieć w miejscu
Nie chcę się kłócić o coś, co zatrzymuje tętno
Chcę w ciszy tylko poczuć to Twoje ciepło
Niech sprawi, że zapomnimy o wszystkim na pewno 
(fragm. pios. Zyga - Kłótnie)

***
17.09.1997r. Środa
Drogi pamiętniku!
         Dzisiaj drugie korepetycje z Draco Malfoy’em. Zastanawiam się, czy przeczytał książki. Jeśli nie… To cóż, czeka go niemiła niespodzianka. Dumbledore kazał mi natychmiast poinformować o jakichkolwiek wykroczeniach Ślizgona. Obawiałam się, że na pewno nie raz do takich dojdzie. I wtedy tylko ode mnie będzie zależało, czy Malfoy zostanie w Hogwarcie. Wystarczy jedno słowo, żeby praktycznie zniszczyć mu życie. Z tego, co Draco mi mówił, ojciec tylko czyha na jakiekolwiek przewinienie swojego syna. A Albus twierdził, że wystarczy jeden błąd i jego szansa po prostu zostanie zaprzepaszczona. Tylko, że jeśli bym mu o tym powiedziała, Malfoy dostałby zawału. To niemożliwe, żeby dać radę ogarnąć cały materiał, jaki wyznaczyła mu nauczycielka mugoloznastwa. Materiał, który mogła modyfikować tylko ona… I ja. I już za pierwszym razem to zrobiłam. Zamiast czterech grubych ksiąg, zadałam mu tylko dwie, na dodatek średniej grubości i całkiem ciekawe. Mam nadzieję, że nie zlekceważy tego. Denis znów próbował wczoraj mnie poderwać. Ten Puchon naprawdę działa mi na nerwy. Od dwóch dni skacze nade mną jak jakiś szalony druzgotek. Mam ochotę czasem stać się hipogryfem. Właściwie, to jak widzę jego i Malfoy’a. Chociaż, powiem szczerze, Malfoy ostatnio stał się dla mnie bardziej...tolerancyjny. Nie nazywa mnie szlamą, w ogóle mnie nie wyzywa. Nie śmieje się ze mnie i nie podpuszcza. Właściwie normlanie rozmawiamy. Nawet po meczu podszedł do mnie i zapytał jak mi się podobało. Oczywiście odpowiedziałam bardzo grzecznie. “Graliście jak ofiary, ale Puchoni są gorszymi ofiarami od was, więc mieliście szczęście. Albo Merlin miał dziś wyjątkowo dobry humor”. Jego reakcja była również bardzo sympatyczna. “ Naprawdę Granger się cieszę, że podłapałaś to spaczone poczucie humoru Zabiniego. Teraz będę miał na głowie okrutną Gryfonkę o ciętym języku”. Potem jeszcze chwilę się przekomarzaliśmy, aż wreszcie wróciłam do zamku. Wczoraj odbyła się kolejna impreza, tym razem w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu. A kto był organizatorem? Denis Fletey. Zaprosił mnie “bardzo dyskretnie” (na forum szkoły) czy przyjdę. Odmówiłam. Kto mądry urządza imprezy w ciagu tygodnia? Na dodatek, w sobotę była balanga w Slytherinie. Nie rozumiałam chęci upicia się jak dzikie wieprze, a następnego dnia chodzenia jak zombie. W każdym razie mam na myśli tych, którzy nie mają zapasu eliksiru energii.
         Ginny oczywiście nie odpuściła sobie zabawy. Ale na moją prośbę wróciła o dwudziestej drugiej. Urządziłyśmy prawdziwy babski wieczór. Taki z kremowym piwem, czekoladowymi żabami i fasolkami Berty’ego Barta. Weasley zwierzyła mi się, że Blaise jest najcudowniejszy i najzabawniejszy ze wszystkich jej dotychczasowych chłopaków. Ja natomiast poinformowałam ją o dziwnej, nagłej zmianie Draco. Ruda stwierdziła, że coś się święci. Zdecydowanie ją popieram. Malfoy na pewno coś planuje, i cokolwiek to jest, wątpię by miało dla mnie dobre skutki. Muszę na niego bardzo uważać.
Hermiona

- Cześć Blaise - powiedziała Hermiona do chłopaka, który właśnie dosiadał się do ich stołu.
- Witaj, Hermiśku-Tygryśku.
- Chyba raczej Hermioninko-Słodka lwinko - śmiała się w najlepsze Ruda. Hermiona udała, że się obraża i odwróciła głowę w stronę okien.
- Przepraszam, Hermi. Trochę się dzisiaj nie wyspałem i wiesz, humor mi się trochę zepsuł - rzekł Diabeł, uśmiechając się szeroko. Rzeczywiście, mimo ciemnej karnacji, widać było cienie pod oczami i lekko przekrwione białka.
- Skończył wam się eliksir energii?
- Tak, już w sobotę. Myśleliśmy z Draco, że te durne Puchoniaczki skombinują spory zestaw, a tymczasem uzbierali chyba z dziesięć buteleczek.
- Mogliście zostać w dormitorium. Mam nadzieję, że Malfoy przeczytał lektury?
- Skończył je już wczoraj popołudniu. Czytał całe dwa dni, nawet na przerwach nie odrywał nosa od książki.
- Cóż, a więc zapewne będę dzisiaj mile zaskoczona… Albo i nie. - Zmieniła zdanie, gdy tylko zobaczyła Malfoy’a wchodzącego do Wielkiej Sali. Już z daleka było widać jego prawie zamknięte, opuchnięte oczy i lekko się zataczał.
- Dlaczego nie?
- No zobacz na niego. Wygląda jakby został stratowany przez stado słoni i rozjechany przez ciężarówkę. To będzie horror…

***
          Wykrakała. Malfoy był praktycznie nieprzytomny. Na jej pytania odpowiadał poprawnie, ale musiała się bardzo wysilić by go zrozumieć.
- Malfoy, skup się! Mów wyraźnie proszę cię - ofuknęła go, na chwilę odwracając się na kilka minut, by przerzucić stertę woluminów. Jednak gdy tylko z powrotem na niego spojrzała, Smok już spał.
- Cholerny Ślizgon. Malfoy, wstawaj! - Potrząsnęła jego ramieniem, ale on tylko wymruczał coś przez sen. Z westchnieniem użyła zaklęcia lewitującego. Przeniosła go do swojego dormitorium i położyła na kanapie. Całe szczęście, że Ruda wyszła gdzieś z Diabłem i nie natknęła się na nikogo z Gryffindoru. Wyciągnęła z barku butelkę wody i eliksir energii. Następnie prysnęła mu w twarz odrobiną płynu. Ślizgon natychmiast się zerwał i rzucił na Gryfonkę. Takiego obrotu zdarzeń się nie spodziewała, więc nie zdążyła zareagować. Sekundę później leżała przygwożdżona przez Dracona.
- Malfoy...złaź...ale to już! - wydyszała, otwierając usta jak ryba. Jej oczy prawie wyszły z orbit. Draco rozejrzał się niepewnie i usiadł.
- Co ja tu robię? Granger, jak chciałaś porobić to i owo, wystarczyło powiedzieć. Nie lubię być gwał…
- Zamknij się, parszywy durniu! Przelewitowałam cię tutaj bo zasnąłeś mi w trakcie wykładu! Trzeba było dłużej siedzieć na tej głupiej imprezce! Po co się przejmować tym, że następnego dnia wypadałoby być przytomnym, bo czekają korepetycje! Po co! PO CO! - wrzeszczała wściekła Hermiona. Malfoy naprawdę ją rozjuszył. Jak śmiał sobie żartować w takiej sytuacji? Ona go wręcz uratowała! Powinna była zamiast zabrać go do siebie, to prosto do gabinetu McGonnagal.
- O co ci chodzi, idiotko? Zasnąć nie można? Merlinie, fochy robisz za jeden żarcik.
- ZAMKNIJ SIĘ, TERAZ JA MÓWIĘ! NA SOBOTĘ TE CZTERY KSIĘGI MAJĄ BYĆ PRZECZYTANE I NIE BĘDĄ MNIE JUŻ OBCHODZIĆ ŻADNE TŁUMACZENIA! A SPRÓBUJ ICH TYLKO NIE PRZECZYTAĆ, TO…
- To co? - warknął Draco, wstając gwałtownie.
- To przysięgam, że pójdę prosto do Snape’a - syknęła mrużąc oczy.
- A więc to prawda Granger, co? Taki z ciebie odważny Gryfonik. Skarżysz przy pierwszej lepszej okazji.
- Wcale nie! Ale nie będę tolerowała takiego zachowania. Czy ty nie widzisz, że zrobiłam dla ciebie naprawdę dużo? Poświęcam całe dnie na przygotowywaniu materiałów, produkuję się jak tylko mogę, żebyś musiał jak najmniej przeczytać, a dużo przyswoić.
- Jasne, jasne. Przecież cały program przygotowuje ci ta mugolska nauczycielka.
- A ja go muszę zmieniać, bo ty nie masz na nic czasu! Za to na imprezy zawsze! Ciekawe, co by powiedział twój tatuś, gdyby się dowiedział.
- Zamknij się, głupia szlamo - warknął. Hermionę wmurowało. Już dawno nie powiedział do niej tego z taką nienawiścią. Zupełnie jak w drugiej klasie.
- Nie masz prawa mnie oceniać. Jestem normalny, chcę się zabawić, a nie zakuwać dzień i noc jak pewna zidiociała kretynka, która nie wie, co to randka, bo jest tak obrzydliwa, że nawet Weasley ją rzucił! - krzyknął wściekły.
         Hermiona już nie potrafiła, spojrzała na niego zaskoczona, że rozchyliła wargi, że tęczówki jej zabłysnęły, a on w tym momencie zrozumiał, co takiego powiedział.
Czuła jak pojedyncza łza spływa po jej policzku. Natychmiast się odwróciła i otarła twarz. Szybko podeszła do stolika i wyszperała jedną książkę i trzy pergaminy.
- Twoje zadanie na następną lekcję. Przeczytaj i postaraj się coś zapamiętać. Pergaminy uzupełnią dzisiejsze niedokończone korepetycje, a książka o elektryczności będzie ci potrzebna na sobotę - powiedziała bez cienia emocji w głosie. Czuła się, jakby ktoś ją uderzył. Od dawna nie czuła się tak zbrukana, tak beznadziejna.
- Granger...Hermiona, ja przepraszam. Wcale tak nie myślę, po prostu się zezłościłem - dukał blondyn, nie wiedząc co powiedzieć. Przecież on nigdy nie przeprasza. Więc dlaczego tak bardzo przeraził się jej łzami? Mało razy je wywoływał? Ale teraz… to było co innego. Oficjalnie nie byli już wrogami. A on zniszczył wszystko. Chciał zacząć od nowa, a tymczasem ona już na pewno go nienawidzi. A jeśli zawiesi korepetycje? Nie, przecież już zadała mu zadanie.
        Gdy wyszedł z jej dormitorium, czuł się dziwnie. Jakby zatopiony, nic do niego nie docierało. Czuł się źle z tym, że ją tak obraził. Coś kłuło go w serce, gdy widział jej mokre rzęsy. I choć ona ukrywała ból, jaki jej sprawił, on widział, że toczy walkę ze smutkiem i łzami. Przypomniał jej czasy, gdy światem rządziło okrucieństwo i czysta krew. Nie miał pojęcia co może zrobić.
         I wtedy wpadł mu do głowy najgłupszy pomysł, jaki mógł sobie wymyślić w tej smokowatej główce...

środa, 16 września 2015

Podsumowanie ankiety "Parring Blinny"

Dodaję od razu podsumowanie ankiety na temat parringu Blinny. Mam dla Was dobre wieści :)

Czy chcielibyście, żeby od czasu do czasu pojawiał się rozdział poświęcony Ginny i Blaise'owi?

Liczba oddanych głosów - 11 (100%)
"Zdecydowanie tak" - 8 (72%)
" Nie jestem pewny'a" - 1 (9%)
"Zdecydowanie nie" - 0 (0%)
"Obojętne" - 2 (18%)

Więc jak widać, od czasu do czasu takowy rozdział się pojawi, jednak nie liczcie, że będzie to co drugi rozdział :) Planuję najwyżej 3 takie.
Pozdrawiam!

6. Konfrontacja gryfońsko-ślizgońska

Witam.
Wszystkich.
Cieplutko.
Wróciłam.
Jak widać :). 
Witam Was bardzo serdecznie. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale od czasu zawieszenia bloga nabiliście prawie 1000 wyświetleń. Dostawałam motywujące wiadomości i komentarze. Ten blog miał zostać usunięty wielokrotnie, ale za każdym razem coś mnie powstrzymywało. Nie wiem, jak rozumiecie definicję magii. Ale dla mnie to naprawdę prawdziwa magia, że ten blog jest moją przyjemnością. Dodawanie, poprawianie, pisanie i wymyślanie rozdziałów jest tak przyjemne i odprężające, że z chęcią robiłabym to całe dnie. Nie ukrywam, że mam dużo czasu. Ostatnio wymyśliłam kilka ciekawych pomysłów. A teraz przejdźmy do dedykacji.
- Victoria Miaa Blanc - wystarczy, że przyjrzycie się wszystkim notkom od początku tego bloga. Bardzo mnie motywowała. Dziękuję, Miaa. Dzięki Tobie wróciłam.
- Andrea Ceruleo -  coś mnie tknęło, gdy zobaczyłam twój komentarz. Wróciła wena, chęć do aktywności na blogu. Dziękuję, mam nadzieję, że zostaniesz u mnie na dłużej.
- Eadlyn Schreave - jak wyżej. Twoja opinia jeszcze lepiej na mnie podziałała.
- Ewelina - jesteś od początku i będziesz do końca zapewne. Dziękuję za te szantaże i miłe słowa.
- Jagoda - bo trujesz mi odkąd dowiedziałaś się o moim blogu. Trujesz o rozdział oczywiście. Dziękuję również Tobie.
 I oczywiście specjalna dedykacja dla najlepszej bety we wszechświecie i poza nim - Aniu M. - cierpliwie znosiłaś każdy mój pomysł i zawsze przy mnie (teoretycznie) byłaś. I oczywiście to, że od połowy rozdziału są błędy to nie jej wina. Bo moi fani są tak niecierpliwi, że musiałam dodać rozdział dziś :). A Ania nie ma tyle czasu co ja. Więc ja jako okropnie niecierpliwa osoba musiałam dodać. Więc każdy błąd biorę na siebie :). Zapraszam do czytania.

EDIT : Rozdział już podmieniony, bardzo ci dziękuję Aniu, za tak szybkie odesłanie :). Aha, i ustawiłam opcję, że można komentować z anonima, więc jeśli ktoś chce skomentować a nie ma konta, to już nie musi się przejmować.


 Znasz mnie znam Cię tylko to jest ważne
nic nie zmienią słowa żadne
Ci co drwią z miłości naszej
z siebie śmieją się naprawdę
znasz mnie znam Cię tylko to jest ważne
nie obchodzi nas gadanie
my we dwoje już na zawsze
wiem wygramy z całym światem o tą miłość walkę.
( fragm. pios. 4ever - Walka o miłość )

***


          Ginevra Weasley śmiało weszła do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Kilka Ślizgonek omiotło ją pogardliwym spojrzeniem. Ginny mimo głośnej muzyki słyszała ich rozmowę.
- A co ta ruda Weasley tu robi?
- Zdrajczyni krwi!
- Kto ją tu zaprosił?!
- Ja na pewno nie!
- Tak się składa, że zaprosił mnie Blaise Zabini - powiedziała głośno Ginny podchodząc do Ślizgonek.
- Akurat!
- Blaisik nigdy nie zaprosiłby takiej nędznej zdrajczyni i rudej małpy jak ty, Weasley! - krzyknęła piskliwie Astoria Greengrass.
- Lepiej przymknij ten wyszczekany dziubek, Greenie. Wiewióra jest tutaj ZE MNĄ. Jedno złe słowo na jej temat i wywalę was z tej imprezy - warknął Diabeł, otaczając ramieniem rozbawioną Gryfonkę.
- Co za bezmózgie lafiryndy! - zachichotała Ruda.
- Nie są aż tak bezmózgie jak ci się wydaje, Ginny. Pamiętaj, że są Ślizgonkami, a uczniowie Slytherinu są wbrew pozorom bardzo inteligentni i sprytni. Nawet one. - Blaise machnął ręką w kierunku kanapy zajmowanej przez dziewczyny.
- Jasne, jasne - mruknęła Ruda przewracając oczami. Miała wątpliwości co do prawdziwości słów Blaise’a, ale tego nie skomentowała.

***

         Draco kątem oka podchwycił jakiś rudy błysk. Wiewióra? Zdziwiony uniósł brwi i z cwanym uśmiechem podszedł do Rudej.
- Siema, Weasley. Gdzie twoja przyjaciółka? - zapytał unosząc kącik ust. Miał pewien plan jak porządnie utrzeć nosa szlamie. Wystarczyło tylko, że Granger przyjdzie na imprezę Blaise’a. Musiał jej pokazać, że nie może sobie tak nim pomiatać i wymyślać jakieś dziwne zadania. A na dodatek absolutnie nie może go żałować, nie po tym co jej powiedział po spotkaniu z Dumbledorem. Chciał sobie z nią poważnie porozmawiać.
- Hermiony nie ma i nie będzie, Malfoy - warknęła ruda.
W oczach Malfoy’a przez sekundę można było zobaczyć zdziwienie, ale szybko się opanował.
- No jasne, panna Sztywna Kujonka zapewne już grzecznie śpi. Jakie macie hasło do wieży wieży? Muszę z nią poważnie pogadać. O zadaniu, które muszę wykonać.
- Nie masz gdzieś tam ukrytego noża, czy eliksiru?
- Prędzej Eliksir Słodkiego Snu.
- A to niby dlaczego?
- No wiesz, podczas gdy ona będzie słodko spała, ja mogę się trochę zabawić…
- Że co? Ty i ona? Chyba cię Merlin opuścił, Malfoy. Przecież to tylko szlama, co?
- Słuchaj mnie, Weasley. Już dawno przestałem te stereotypy uznawać za coś ważnego. Charakter Granger ma wredny i kujoński, ale umiem docenić piękno fizyczne. Więc daj mi to cholerne hasło, bo potrzebuję z nią pogadać!
- No dobra. Złoty lew. Ale jeśli się dowiem, że jej coś powiedziałeś, lub zrobiłeś to przysięgam, że nie dożyjesz meczu z Puchonami!
- Weasley, najwyraźniej nie znasz Granger. Ona ma kompletnie gdzieś to, co ja do niej mówię.
- Nie wiesz jak bardzo się mylisz.
         I zanim Malfoy zdążył cokolwiek powiedzieć, Ginny zniknęła w tłumie. W drodze do wieży Gryfonów zastanawiał się nad słowami Weasley. Co miała na myśli? Przecież Granger, odkąd wróciła do Hogwartu, zachowuje się jakby jego zaczepki nic jej nie obchodziły. A co jeśli Granger w tajemnicy wypłakiwała oczy? Albo, co gorsza, uważa, że on naprawdę nadal ma takie zdanie o mugolakach. Tak naprawdę Granger jest… Jest całkiem… Całkiem fajna. Tylko zbyt oschła. Gdyby pozbyła się tego dziwnego zachowania.
   Podczas korepetycji zauważył na jej ręce blizny. Układające się w słowo “Szlama”. Doskonale pamiętał tamtą chwilę. Jak patrzyła mu w oczy z bólem i prośbą. Chciał jej pomóc. Ale nie mógł. Wiedział, że jeśli jej pomoże to Voldemort zabiłby całą jego rodzinę i ją. Na jego oczach. A tymczasem skończyło się na bliźnie.

***
    Hermionę obudziło natarczywe pukanie do drzwi. Z jękiem zawołała :
- Wejdź, Ginny! Przecież to też twoje dormitorium…
- Przepraszam, Granger, ale niestety nie jestem tą rudą Weasley’ową.
Dziewczyna z szokiem podeszła do drzwi otworzyła je na oścież.
- Malfoy. Cholera. Malfoy. Cholera. Cholera, Malfoy! - wrzasnęła.
Ale chłopak jakoś nie przejął się krzykami Gryfonki. Bardziej jej strojem. Czerwona, satynowa koszula nocna na ramiączkach opinała tam gdzie powinna i odsłaniała jej długie, szczupłe nogi, opalone na złocisty kolor.
- Emm… Przyszedłem tylko zapytać się o te nogi… o te książki… które mam zobaczyć… przeczytać… bo chcę to zrobić… to znaczy nie mogę tego zrobić...eee? - Malfoy mrugał i w tamtej chwili wyglądał naprawdę śmiesznie. Hermiona z kpiącym uśmiechem obserwowała zażenowanie Ślizgona. Czy on naprawdę sądził, że Hermiona Granger, ponieważ jest kujonką, nie ma tego i owego? Że jest jakimś patyczakiem? To rzeczywiście miał prawo się zdziwić.
Gryfonka założyła ręce na piersiach i zgromiła go wzrokiem.
- Czego ode mnie chcesz o pierwszej w nocy?
- Chciałem sobie z tobą poważnie porozmawiać! - powiedział groźnie, ale jego zamroczona mina psuła efekt. Hermiona zaśmiała się pod nosem.
- W środku nocy, tak? - Pokręciła głową.
- Spodziewałem się ciebie na imprezie u Diabła, ale nie przyszłaś. Więc wybłagałem od Rudej hasło do wieży.
Przez twarz Hermiony przebiegł cień. Ginny ją wydała? Dała temu durnemu młotkowi hasło do wieży? Czy ona straciła rozum? A może się upiła… Miona postanowiła, że sobie z nią porozmawia.
- A o czym szanowna fretka chciała porozmawiać POWAŻNIE?
- O tych książkach, które mam przeczytać. Nie dam rady do środy. Dzisiaj jest niedziela. Jutro odsypiam po imprezie, i doszło do tego karne wypracowanie z transmutacji. A we wtorek mecz Quidditcha z Hufflepuffem. Granger, musisz się nade mną zlitować!
- Po pierwsze, ja nic nie muszę. Ewentualnie mogę. A po drugie trzeba było nie iść na imprezę i przeczytać chociaż jedną! A mecz Quidditcha nie trwa cały dzień i całą noc! I nie obchodzi mnie karna praca, trzeba było zrobić tak, żeby jej nie mieć - powiedziała głośno i dobitnie.
- Po pierwsze, to nic ci nie zaszkodzi jak mi darujesz te prace. Po drugie, i tak nie mam zamiaru ich czytać. To bez sensu! Mam gdzieś tych durnych mugoli i ich głupie roligie (ten błąd jest napisany specjalnie :) czy jak to się tam nazywa! Miałaś mnie nauczyć najważniejszych rzeczy o nich.
- To są ważne rzeczy, ty nadęty dupku. A mugole nie są głupi! - krzyknęła podchodząc do niego i pchając do na drzwi. Nawet nie zauważyła kiedy je zamknął. Malfoy był w szoku. Granger jeszcze nigdy nie była taka agresywna.
- Przepraszam.
- Tak oczywiście, jak zwykle… Co? - Jej oczy zrobiły się duże jak talerze.
- No przepraszam, szlamciu. Tak się mówi, jak jest komuś przykro.
- Jestem zaszczycona. - Przewróciła oczami. - Naprawdę wzrusza mnie twoje wyznanie. A teraz spadaj i jeśli naprawdę ci zależy na tych korepetycjach to za dziesięć minut usiądziesz przy książkach - warknęła dźgając go palcem w pierś.
Dopiero teraz dotarło do niej, że ani razu nie spojrzała mu w oczy. Podniosła głowę i… I cóż, poczuła kompleks mniejszości.
- Ty lepiej szlamciu te swoje rączki trzymaj przy sobie - odpowiedział, łapiąc jej rękę.
Dłoń Draco była chłodna i duża, zaś Hermiony ciepła i drobna. Próbowała się wyrwać ale Malfoy przyciągnął ją do siebie i schylił się gwałtownie. Czuł jej miękkie włosy na policzku i zapach czekolady i truskawki.
- Albo czeka cię niemiła przygoda ze Smokiem.
- Ty lepiej Malfoy trzymaj tę swoją śliczną buźkę tam na górze, albo czeka cię przygoda z dywanikiem u dyrektora. Bo jeśli natychmiast nie puścisz mojej ręki, to dorzucę ci cztery dodatkowe książki, które powinieneś przeczytać. I mam nadzieję, że docenisz, że zamiast czterech grubych ksiąg musisz przewertować trzystustronne, w których i tak wszystko jest streszczone.
Reakcja Malfoy’a była natychmiastowa. Wypuścił dziewczynę i odsunął się.
- Naprawdę to zrobiłaś? Odjęłaś mi tyle pracy, bo…?
- Bo rozumiem, że masz inne zajęcia poza nauką. A te dwie w zupełności wystarczą.
- Dziękuję, Granger. I przepraszam. - Chłopak podrapał się po karku. Hermiona ponownie założyła ręce na piersiach i uniosła lewą brew.
- Więc skoro wszystko wyjaśnione, to możesz już wyjść. - Wyminęła go i otworzyła drzwi na oścież. Draco wyszedł, przez przypadek muskając ramieniem jej włosy. Natychmiast poczuł znów tę słodką woń. Myślał o tym, że może Granger wcale nie jest taką oschłą, wredną małpą jak myślał. Czy wojna ją zmieniła? A może zawsze taka była? Tylko, że on nigdy nie chciał się tego dowiedzieć. A gdyby tak przestać ją dręczyć? Ruda Weasley wspominała, że Hermiona czasem przeżywała jego słowa.
  “Dobra, koniec tego współczucia. Mogę być dla niej milszy, ale na pewno nie zostanę jej przyjacielem od serca”.

***

Następnego dnia miał się odbyć mecz quidditcha Hufflepuff kontra Slytherin. Hermiona przeczesała ręką swoje długie loki. Poprawiła kołnierz czerwonej koszuli z czarnymi koralikami na kieszonce, tworzącymi literę “H”. Tę literkę wyszyła jej mama, tuż przed szkołą. Powiedziała jej wtedy, że kiedy ubierze tę koszulę, zawsze będzie czuła się pewniej. Wsunęła czarne trampki na stopy i wyszła z dormitorium. Oczywiście nie pomyślała o kurtce, a był to już początek września, i na dworze zebrały się burzowe chmury. Ledwo rozpoczął się mecz, a z nieba lunęły strugi deszczu. Hermiona zacisnęła zęby dotknęła swoich mokrych włosów. Zimny deszcz spływał po jej plecach i twarzy.
- Cholerny, głupi mecz. I po co ja w ogóle wyszłam z dormitorium - mruczała do siebie naburmuszona. Dostała dreszczy a jej skóra pokryła się gęsią skórką. Rozcierała szybko ręce i na dnie dmuchała. Mimo to czuła coraz przenikliwsze zimno. Siedząca obok niej Ginny zachichotała.
- Po raz pierwszy Hermiona Granger wszystkiego sobie idealnie nie zaplanowała. Chętnie wyczarowałabym ci kurtkę, ale nie znam zaklęcia.
- Daj, ale potrzebuję jakiegoś przedmiotu. Chociażby wsuwki do włosów.
Ginny wyciągnęła czarną spinkę ze swojego koka. Rude włosy rozsypały się na jej ramionach otulonych czerwoną, skórzaną kurtką. Hermiona wymruczała zaklęcie pod nosem i spinka natychmiast przemieniła się w czarną ramoneskę. Oddała różdżkę przyjaciółce i ubrała się.
Mecz był bardzo emocjonujący. Draco i Blaise co chwila rzucali im znaczące spojrzenia, albo uśmiechy. Diabeł raz pomachał Rudej i oberwał tłuczkiem, na szczęście musnął tylko jego dłoń.
- BLAISE! - wrzasnęła przerażona Ginny, ale chłopak tylko się uśmiechnął. Rozgrywki zakończyły się wynikiem 250:60. Slytherin triumfował, zaś drużyna Puchonów ze zrezygnowaniem odleciała do szatni. Draco przelatując koło Hermiony uśmiechnął się kącikiem ust.

Obserwatorzy