piątek, 18 września 2015

7. Dwa słowa, które potrafią zmienić wszystko cz.1/2

Hej :)
1. Rozdział naprawdę szybko, ale skoro go napisałam i jest już poprawiony, to dlaczego nie. Jakoś muszę Wam zrekompensować te pół roku, kiedy mnie nie było. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. 
2. Krótko, ledwo 3A4 Worda, lecz właściwie cały pomysł na ten rozdział został zawarty. 
3. Nie zabijajcie mnie za to co zrobiłam.
4. Dedykacja dla Ani, ponieważ bardzo we mnie wierzy, i dzięki niej jest o wiele lepiej z moim stylem pisania. Dziękuję Aniu za wszystkie rady, postaram się do nich zastosować.
5. Podziękowania dla Ewelinki, Jagody (która stwierdziła, że rozdział może czekać rok na rozdział, bo nie chce mnie szantażować, ale ja wiem że kłamie :).
6. Zapraszam po prostu do czytania...

 Nie potrafimy na siebie patrzeć więc może stąd wyjdę
Gdzie do kolejnych posunięć bo poszerza się dystans
Uwierz, to jest bez sensu jak w bezsensie tym trwasz
I po paru godzinach nie mogę usiedzieć w miejscu
Nie chcę się kłócić o coś, co zatrzymuje tętno
Chcę w ciszy tylko poczuć to Twoje ciepło
Niech sprawi, że zapomnimy o wszystkim na pewno 
(fragm. pios. Zyga - Kłótnie)

***
17.09.1997r. Środa
Drogi pamiętniku!
         Dzisiaj drugie korepetycje z Draco Malfoy’em. Zastanawiam się, czy przeczytał książki. Jeśli nie… To cóż, czeka go niemiła niespodzianka. Dumbledore kazał mi natychmiast poinformować o jakichkolwiek wykroczeniach Ślizgona. Obawiałam się, że na pewno nie raz do takich dojdzie. I wtedy tylko ode mnie będzie zależało, czy Malfoy zostanie w Hogwarcie. Wystarczy jedno słowo, żeby praktycznie zniszczyć mu życie. Z tego, co Draco mi mówił, ojciec tylko czyha na jakiekolwiek przewinienie swojego syna. A Albus twierdził, że wystarczy jeden błąd i jego szansa po prostu zostanie zaprzepaszczona. Tylko, że jeśli bym mu o tym powiedziała, Malfoy dostałby zawału. To niemożliwe, żeby dać radę ogarnąć cały materiał, jaki wyznaczyła mu nauczycielka mugoloznastwa. Materiał, który mogła modyfikować tylko ona… I ja. I już za pierwszym razem to zrobiłam. Zamiast czterech grubych ksiąg, zadałam mu tylko dwie, na dodatek średniej grubości i całkiem ciekawe. Mam nadzieję, że nie zlekceważy tego. Denis znów próbował wczoraj mnie poderwać. Ten Puchon naprawdę działa mi na nerwy. Od dwóch dni skacze nade mną jak jakiś szalony druzgotek. Mam ochotę czasem stać się hipogryfem. Właściwie, to jak widzę jego i Malfoy’a. Chociaż, powiem szczerze, Malfoy ostatnio stał się dla mnie bardziej...tolerancyjny. Nie nazywa mnie szlamą, w ogóle mnie nie wyzywa. Nie śmieje się ze mnie i nie podpuszcza. Właściwie normlanie rozmawiamy. Nawet po meczu podszedł do mnie i zapytał jak mi się podobało. Oczywiście odpowiedziałam bardzo grzecznie. “Graliście jak ofiary, ale Puchoni są gorszymi ofiarami od was, więc mieliście szczęście. Albo Merlin miał dziś wyjątkowo dobry humor”. Jego reakcja była również bardzo sympatyczna. “ Naprawdę Granger się cieszę, że podłapałaś to spaczone poczucie humoru Zabiniego. Teraz będę miał na głowie okrutną Gryfonkę o ciętym języku”. Potem jeszcze chwilę się przekomarzaliśmy, aż wreszcie wróciłam do zamku. Wczoraj odbyła się kolejna impreza, tym razem w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu. A kto był organizatorem? Denis Fletey. Zaprosił mnie “bardzo dyskretnie” (na forum szkoły) czy przyjdę. Odmówiłam. Kto mądry urządza imprezy w ciagu tygodnia? Na dodatek, w sobotę była balanga w Slytherinie. Nie rozumiałam chęci upicia się jak dzikie wieprze, a następnego dnia chodzenia jak zombie. W każdym razie mam na myśli tych, którzy nie mają zapasu eliksiru energii.
         Ginny oczywiście nie odpuściła sobie zabawy. Ale na moją prośbę wróciła o dwudziestej drugiej. Urządziłyśmy prawdziwy babski wieczór. Taki z kremowym piwem, czekoladowymi żabami i fasolkami Berty’ego Barta. Weasley zwierzyła mi się, że Blaise jest najcudowniejszy i najzabawniejszy ze wszystkich jej dotychczasowych chłopaków. Ja natomiast poinformowałam ją o dziwnej, nagłej zmianie Draco. Ruda stwierdziła, że coś się święci. Zdecydowanie ją popieram. Malfoy na pewno coś planuje, i cokolwiek to jest, wątpię by miało dla mnie dobre skutki. Muszę na niego bardzo uważać.
Hermiona

- Cześć Blaise - powiedziała Hermiona do chłopaka, który właśnie dosiadał się do ich stołu.
- Witaj, Hermiśku-Tygryśku.
- Chyba raczej Hermioninko-Słodka lwinko - śmiała się w najlepsze Ruda. Hermiona udała, że się obraża i odwróciła głowę w stronę okien.
- Przepraszam, Hermi. Trochę się dzisiaj nie wyspałem i wiesz, humor mi się trochę zepsuł - rzekł Diabeł, uśmiechając się szeroko. Rzeczywiście, mimo ciemnej karnacji, widać było cienie pod oczami i lekko przekrwione białka.
- Skończył wam się eliksir energii?
- Tak, już w sobotę. Myśleliśmy z Draco, że te durne Puchoniaczki skombinują spory zestaw, a tymczasem uzbierali chyba z dziesięć buteleczek.
- Mogliście zostać w dormitorium. Mam nadzieję, że Malfoy przeczytał lektury?
- Skończył je już wczoraj popołudniu. Czytał całe dwa dni, nawet na przerwach nie odrywał nosa od książki.
- Cóż, a więc zapewne będę dzisiaj mile zaskoczona… Albo i nie. - Zmieniła zdanie, gdy tylko zobaczyła Malfoy’a wchodzącego do Wielkiej Sali. Już z daleka było widać jego prawie zamknięte, opuchnięte oczy i lekko się zataczał.
- Dlaczego nie?
- No zobacz na niego. Wygląda jakby został stratowany przez stado słoni i rozjechany przez ciężarówkę. To będzie horror…

***
          Wykrakała. Malfoy był praktycznie nieprzytomny. Na jej pytania odpowiadał poprawnie, ale musiała się bardzo wysilić by go zrozumieć.
- Malfoy, skup się! Mów wyraźnie proszę cię - ofuknęła go, na chwilę odwracając się na kilka minut, by przerzucić stertę woluminów. Jednak gdy tylko z powrotem na niego spojrzała, Smok już spał.
- Cholerny Ślizgon. Malfoy, wstawaj! - Potrząsnęła jego ramieniem, ale on tylko wymruczał coś przez sen. Z westchnieniem użyła zaklęcia lewitującego. Przeniosła go do swojego dormitorium i położyła na kanapie. Całe szczęście, że Ruda wyszła gdzieś z Diabłem i nie natknęła się na nikogo z Gryffindoru. Wyciągnęła z barku butelkę wody i eliksir energii. Następnie prysnęła mu w twarz odrobiną płynu. Ślizgon natychmiast się zerwał i rzucił na Gryfonkę. Takiego obrotu zdarzeń się nie spodziewała, więc nie zdążyła zareagować. Sekundę później leżała przygwożdżona przez Dracona.
- Malfoy...złaź...ale to już! - wydyszała, otwierając usta jak ryba. Jej oczy prawie wyszły z orbit. Draco rozejrzał się niepewnie i usiadł.
- Co ja tu robię? Granger, jak chciałaś porobić to i owo, wystarczyło powiedzieć. Nie lubię być gwał…
- Zamknij się, parszywy durniu! Przelewitowałam cię tutaj bo zasnąłeś mi w trakcie wykładu! Trzeba było dłużej siedzieć na tej głupiej imprezce! Po co się przejmować tym, że następnego dnia wypadałoby być przytomnym, bo czekają korepetycje! Po co! PO CO! - wrzeszczała wściekła Hermiona. Malfoy naprawdę ją rozjuszył. Jak śmiał sobie żartować w takiej sytuacji? Ona go wręcz uratowała! Powinna była zamiast zabrać go do siebie, to prosto do gabinetu McGonnagal.
- O co ci chodzi, idiotko? Zasnąć nie można? Merlinie, fochy robisz za jeden żarcik.
- ZAMKNIJ SIĘ, TERAZ JA MÓWIĘ! NA SOBOTĘ TE CZTERY KSIĘGI MAJĄ BYĆ PRZECZYTANE I NIE BĘDĄ MNIE JUŻ OBCHODZIĆ ŻADNE TŁUMACZENIA! A SPRÓBUJ ICH TYLKO NIE PRZECZYTAĆ, TO…
- To co? - warknął Draco, wstając gwałtownie.
- To przysięgam, że pójdę prosto do Snape’a - syknęła mrużąc oczy.
- A więc to prawda Granger, co? Taki z ciebie odważny Gryfonik. Skarżysz przy pierwszej lepszej okazji.
- Wcale nie! Ale nie będę tolerowała takiego zachowania. Czy ty nie widzisz, że zrobiłam dla ciebie naprawdę dużo? Poświęcam całe dnie na przygotowywaniu materiałów, produkuję się jak tylko mogę, żebyś musiał jak najmniej przeczytać, a dużo przyswoić.
- Jasne, jasne. Przecież cały program przygotowuje ci ta mugolska nauczycielka.
- A ja go muszę zmieniać, bo ty nie masz na nic czasu! Za to na imprezy zawsze! Ciekawe, co by powiedział twój tatuś, gdyby się dowiedział.
- Zamknij się, głupia szlamo - warknął. Hermionę wmurowało. Już dawno nie powiedział do niej tego z taką nienawiścią. Zupełnie jak w drugiej klasie.
- Nie masz prawa mnie oceniać. Jestem normalny, chcę się zabawić, a nie zakuwać dzień i noc jak pewna zidiociała kretynka, która nie wie, co to randka, bo jest tak obrzydliwa, że nawet Weasley ją rzucił! - krzyknął wściekły.
         Hermiona już nie potrafiła, spojrzała na niego zaskoczona, że rozchyliła wargi, że tęczówki jej zabłysnęły, a on w tym momencie zrozumiał, co takiego powiedział.
Czuła jak pojedyncza łza spływa po jej policzku. Natychmiast się odwróciła i otarła twarz. Szybko podeszła do stolika i wyszperała jedną książkę i trzy pergaminy.
- Twoje zadanie na następną lekcję. Przeczytaj i postaraj się coś zapamiętać. Pergaminy uzupełnią dzisiejsze niedokończone korepetycje, a książka o elektryczności będzie ci potrzebna na sobotę - powiedziała bez cienia emocji w głosie. Czuła się, jakby ktoś ją uderzył. Od dawna nie czuła się tak zbrukana, tak beznadziejna.
- Granger...Hermiona, ja przepraszam. Wcale tak nie myślę, po prostu się zezłościłem - dukał blondyn, nie wiedząc co powiedzieć. Przecież on nigdy nie przeprasza. Więc dlaczego tak bardzo przeraził się jej łzami? Mało razy je wywoływał? Ale teraz… to było co innego. Oficjalnie nie byli już wrogami. A on zniszczył wszystko. Chciał zacząć od nowa, a tymczasem ona już na pewno go nienawidzi. A jeśli zawiesi korepetycje? Nie, przecież już zadała mu zadanie.
        Gdy wyszedł z jej dormitorium, czuł się dziwnie. Jakby zatopiony, nic do niego nie docierało. Czuł się źle z tym, że ją tak obraził. Coś kłuło go w serce, gdy widział jej mokre rzęsy. I choć ona ukrywała ból, jaki jej sprawił, on widział, że toczy walkę ze smutkiem i łzami. Przypomniał jej czasy, gdy światem rządziło okrucieństwo i czysta krew. Nie miał pojęcia co może zrobić.
         I wtedy wpadł mu do głowy najgłupszy pomysł, jaki mógł sobie wymyślić w tej smokowatej główce...

środa, 16 września 2015

Podsumowanie ankiety "Parring Blinny"

Dodaję od razu podsumowanie ankiety na temat parringu Blinny. Mam dla Was dobre wieści :)

Czy chcielibyście, żeby od czasu do czasu pojawiał się rozdział poświęcony Ginny i Blaise'owi?

Liczba oddanych głosów - 11 (100%)
"Zdecydowanie tak" - 8 (72%)
" Nie jestem pewny'a" - 1 (9%)
"Zdecydowanie nie" - 0 (0%)
"Obojętne" - 2 (18%)

Więc jak widać, od czasu do czasu takowy rozdział się pojawi, jednak nie liczcie, że będzie to co drugi rozdział :) Planuję najwyżej 3 takie.
Pozdrawiam!

6. Konfrontacja gryfońsko-ślizgońska

Witam.
Wszystkich.
Cieplutko.
Wróciłam.
Jak widać :). 
Witam Was bardzo serdecznie. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale od czasu zawieszenia bloga nabiliście prawie 1000 wyświetleń. Dostawałam motywujące wiadomości i komentarze. Ten blog miał zostać usunięty wielokrotnie, ale za każdym razem coś mnie powstrzymywało. Nie wiem, jak rozumiecie definicję magii. Ale dla mnie to naprawdę prawdziwa magia, że ten blog jest moją przyjemnością. Dodawanie, poprawianie, pisanie i wymyślanie rozdziałów jest tak przyjemne i odprężające, że z chęcią robiłabym to całe dnie. Nie ukrywam, że mam dużo czasu. Ostatnio wymyśliłam kilka ciekawych pomysłów. A teraz przejdźmy do dedykacji.
- Victoria Miaa Blanc - wystarczy, że przyjrzycie się wszystkim notkom od początku tego bloga. Bardzo mnie motywowała. Dziękuję, Miaa. Dzięki Tobie wróciłam.
- Andrea Ceruleo -  coś mnie tknęło, gdy zobaczyłam twój komentarz. Wróciła wena, chęć do aktywności na blogu. Dziękuję, mam nadzieję, że zostaniesz u mnie na dłużej.
- Eadlyn Schreave - jak wyżej. Twoja opinia jeszcze lepiej na mnie podziałała.
- Ewelina - jesteś od początku i będziesz do końca zapewne. Dziękuję za te szantaże i miłe słowa.
- Jagoda - bo trujesz mi odkąd dowiedziałaś się o moim blogu. Trujesz o rozdział oczywiście. Dziękuję również Tobie.
 I oczywiście specjalna dedykacja dla najlepszej bety we wszechświecie i poza nim - Aniu M. - cierpliwie znosiłaś każdy mój pomysł i zawsze przy mnie (teoretycznie) byłaś. I oczywiście to, że od połowy rozdziału są błędy to nie jej wina. Bo moi fani są tak niecierpliwi, że musiałam dodać rozdział dziś :). A Ania nie ma tyle czasu co ja. Więc ja jako okropnie niecierpliwa osoba musiałam dodać. Więc każdy błąd biorę na siebie :). Zapraszam do czytania.

EDIT : Rozdział już podmieniony, bardzo ci dziękuję Aniu, za tak szybkie odesłanie :). Aha, i ustawiłam opcję, że można komentować z anonima, więc jeśli ktoś chce skomentować a nie ma konta, to już nie musi się przejmować.


 Znasz mnie znam Cię tylko to jest ważne
nic nie zmienią słowa żadne
Ci co drwią z miłości naszej
z siebie śmieją się naprawdę
znasz mnie znam Cię tylko to jest ważne
nie obchodzi nas gadanie
my we dwoje już na zawsze
wiem wygramy z całym światem o tą miłość walkę.
( fragm. pios. 4ever - Walka o miłość )

***


          Ginevra Weasley śmiało weszła do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Kilka Ślizgonek omiotło ją pogardliwym spojrzeniem. Ginny mimo głośnej muzyki słyszała ich rozmowę.
- A co ta ruda Weasley tu robi?
- Zdrajczyni krwi!
- Kto ją tu zaprosił?!
- Ja na pewno nie!
- Tak się składa, że zaprosił mnie Blaise Zabini - powiedziała głośno Ginny podchodząc do Ślizgonek.
- Akurat!
- Blaisik nigdy nie zaprosiłby takiej nędznej zdrajczyni i rudej małpy jak ty, Weasley! - krzyknęła piskliwie Astoria Greengrass.
- Lepiej przymknij ten wyszczekany dziubek, Greenie. Wiewióra jest tutaj ZE MNĄ. Jedno złe słowo na jej temat i wywalę was z tej imprezy - warknął Diabeł, otaczając ramieniem rozbawioną Gryfonkę.
- Co za bezmózgie lafiryndy! - zachichotała Ruda.
- Nie są aż tak bezmózgie jak ci się wydaje, Ginny. Pamiętaj, że są Ślizgonkami, a uczniowie Slytherinu są wbrew pozorom bardzo inteligentni i sprytni. Nawet one. - Blaise machnął ręką w kierunku kanapy zajmowanej przez dziewczyny.
- Jasne, jasne - mruknęła Ruda przewracając oczami. Miała wątpliwości co do prawdziwości słów Blaise’a, ale tego nie skomentowała.

***

         Draco kątem oka podchwycił jakiś rudy błysk. Wiewióra? Zdziwiony uniósł brwi i z cwanym uśmiechem podszedł do Rudej.
- Siema, Weasley. Gdzie twoja przyjaciółka? - zapytał unosząc kącik ust. Miał pewien plan jak porządnie utrzeć nosa szlamie. Wystarczyło tylko, że Granger przyjdzie na imprezę Blaise’a. Musiał jej pokazać, że nie może sobie tak nim pomiatać i wymyślać jakieś dziwne zadania. A na dodatek absolutnie nie może go żałować, nie po tym co jej powiedział po spotkaniu z Dumbledorem. Chciał sobie z nią poważnie porozmawiać.
- Hermiony nie ma i nie będzie, Malfoy - warknęła ruda.
W oczach Malfoy’a przez sekundę można było zobaczyć zdziwienie, ale szybko się opanował.
- No jasne, panna Sztywna Kujonka zapewne już grzecznie śpi. Jakie macie hasło do wieży wieży? Muszę z nią poważnie pogadać. O zadaniu, które muszę wykonać.
- Nie masz gdzieś tam ukrytego noża, czy eliksiru?
- Prędzej Eliksir Słodkiego Snu.
- A to niby dlaczego?
- No wiesz, podczas gdy ona będzie słodko spała, ja mogę się trochę zabawić…
- Że co? Ty i ona? Chyba cię Merlin opuścił, Malfoy. Przecież to tylko szlama, co?
- Słuchaj mnie, Weasley. Już dawno przestałem te stereotypy uznawać za coś ważnego. Charakter Granger ma wredny i kujoński, ale umiem docenić piękno fizyczne. Więc daj mi to cholerne hasło, bo potrzebuję z nią pogadać!
- No dobra. Złoty lew. Ale jeśli się dowiem, że jej coś powiedziałeś, lub zrobiłeś to przysięgam, że nie dożyjesz meczu z Puchonami!
- Weasley, najwyraźniej nie znasz Granger. Ona ma kompletnie gdzieś to, co ja do niej mówię.
- Nie wiesz jak bardzo się mylisz.
         I zanim Malfoy zdążył cokolwiek powiedzieć, Ginny zniknęła w tłumie. W drodze do wieży Gryfonów zastanawiał się nad słowami Weasley. Co miała na myśli? Przecież Granger, odkąd wróciła do Hogwartu, zachowuje się jakby jego zaczepki nic jej nie obchodziły. A co jeśli Granger w tajemnicy wypłakiwała oczy? Albo, co gorsza, uważa, że on naprawdę nadal ma takie zdanie o mugolakach. Tak naprawdę Granger jest… Jest całkiem… Całkiem fajna. Tylko zbyt oschła. Gdyby pozbyła się tego dziwnego zachowania.
   Podczas korepetycji zauważył na jej ręce blizny. Układające się w słowo “Szlama”. Doskonale pamiętał tamtą chwilę. Jak patrzyła mu w oczy z bólem i prośbą. Chciał jej pomóc. Ale nie mógł. Wiedział, że jeśli jej pomoże to Voldemort zabiłby całą jego rodzinę i ją. Na jego oczach. A tymczasem skończyło się na bliźnie.

***
    Hermionę obudziło natarczywe pukanie do drzwi. Z jękiem zawołała :
- Wejdź, Ginny! Przecież to też twoje dormitorium…
- Przepraszam, Granger, ale niestety nie jestem tą rudą Weasley’ową.
Dziewczyna z szokiem podeszła do drzwi otworzyła je na oścież.
- Malfoy. Cholera. Malfoy. Cholera. Cholera, Malfoy! - wrzasnęła.
Ale chłopak jakoś nie przejął się krzykami Gryfonki. Bardziej jej strojem. Czerwona, satynowa koszula nocna na ramiączkach opinała tam gdzie powinna i odsłaniała jej długie, szczupłe nogi, opalone na złocisty kolor.
- Emm… Przyszedłem tylko zapytać się o te nogi… o te książki… które mam zobaczyć… przeczytać… bo chcę to zrobić… to znaczy nie mogę tego zrobić...eee? - Malfoy mrugał i w tamtej chwili wyglądał naprawdę śmiesznie. Hermiona z kpiącym uśmiechem obserwowała zażenowanie Ślizgona. Czy on naprawdę sądził, że Hermiona Granger, ponieważ jest kujonką, nie ma tego i owego? Że jest jakimś patyczakiem? To rzeczywiście miał prawo się zdziwić.
Gryfonka założyła ręce na piersiach i zgromiła go wzrokiem.
- Czego ode mnie chcesz o pierwszej w nocy?
- Chciałem sobie z tobą poważnie porozmawiać! - powiedział groźnie, ale jego zamroczona mina psuła efekt. Hermiona zaśmiała się pod nosem.
- W środku nocy, tak? - Pokręciła głową.
- Spodziewałem się ciebie na imprezie u Diabła, ale nie przyszłaś. Więc wybłagałem od Rudej hasło do wieży.
Przez twarz Hermiony przebiegł cień. Ginny ją wydała? Dała temu durnemu młotkowi hasło do wieży? Czy ona straciła rozum? A może się upiła… Miona postanowiła, że sobie z nią porozmawia.
- A o czym szanowna fretka chciała porozmawiać POWAŻNIE?
- O tych książkach, które mam przeczytać. Nie dam rady do środy. Dzisiaj jest niedziela. Jutro odsypiam po imprezie, i doszło do tego karne wypracowanie z transmutacji. A we wtorek mecz Quidditcha z Hufflepuffem. Granger, musisz się nade mną zlitować!
- Po pierwsze, ja nic nie muszę. Ewentualnie mogę. A po drugie trzeba było nie iść na imprezę i przeczytać chociaż jedną! A mecz Quidditcha nie trwa cały dzień i całą noc! I nie obchodzi mnie karna praca, trzeba było zrobić tak, żeby jej nie mieć - powiedziała głośno i dobitnie.
- Po pierwsze, to nic ci nie zaszkodzi jak mi darujesz te prace. Po drugie, i tak nie mam zamiaru ich czytać. To bez sensu! Mam gdzieś tych durnych mugoli i ich głupie roligie (ten błąd jest napisany specjalnie :) czy jak to się tam nazywa! Miałaś mnie nauczyć najważniejszych rzeczy o nich.
- To są ważne rzeczy, ty nadęty dupku. A mugole nie są głupi! - krzyknęła podchodząc do niego i pchając do na drzwi. Nawet nie zauważyła kiedy je zamknął. Malfoy był w szoku. Granger jeszcze nigdy nie była taka agresywna.
- Przepraszam.
- Tak oczywiście, jak zwykle… Co? - Jej oczy zrobiły się duże jak talerze.
- No przepraszam, szlamciu. Tak się mówi, jak jest komuś przykro.
- Jestem zaszczycona. - Przewróciła oczami. - Naprawdę wzrusza mnie twoje wyznanie. A teraz spadaj i jeśli naprawdę ci zależy na tych korepetycjach to za dziesięć minut usiądziesz przy książkach - warknęła dźgając go palcem w pierś.
Dopiero teraz dotarło do niej, że ani razu nie spojrzała mu w oczy. Podniosła głowę i… I cóż, poczuła kompleks mniejszości.
- Ty lepiej szlamciu te swoje rączki trzymaj przy sobie - odpowiedział, łapiąc jej rękę.
Dłoń Draco była chłodna i duża, zaś Hermiony ciepła i drobna. Próbowała się wyrwać ale Malfoy przyciągnął ją do siebie i schylił się gwałtownie. Czuł jej miękkie włosy na policzku i zapach czekolady i truskawki.
- Albo czeka cię niemiła przygoda ze Smokiem.
- Ty lepiej Malfoy trzymaj tę swoją śliczną buźkę tam na górze, albo czeka cię przygoda z dywanikiem u dyrektora. Bo jeśli natychmiast nie puścisz mojej ręki, to dorzucę ci cztery dodatkowe książki, które powinieneś przeczytać. I mam nadzieję, że docenisz, że zamiast czterech grubych ksiąg musisz przewertować trzystustronne, w których i tak wszystko jest streszczone.
Reakcja Malfoy’a była natychmiastowa. Wypuścił dziewczynę i odsunął się.
- Naprawdę to zrobiłaś? Odjęłaś mi tyle pracy, bo…?
- Bo rozumiem, że masz inne zajęcia poza nauką. A te dwie w zupełności wystarczą.
- Dziękuję, Granger. I przepraszam. - Chłopak podrapał się po karku. Hermiona ponownie założyła ręce na piersiach i uniosła lewą brew.
- Więc skoro wszystko wyjaśnione, to możesz już wyjść. - Wyminęła go i otworzyła drzwi na oścież. Draco wyszedł, przez przypadek muskając ramieniem jej włosy. Natychmiast poczuł znów tę słodką woń. Myślał o tym, że może Granger wcale nie jest taką oschłą, wredną małpą jak myślał. Czy wojna ją zmieniła? A może zawsze taka była? Tylko, że on nigdy nie chciał się tego dowiedzieć. A gdyby tak przestać ją dręczyć? Ruda Weasley wspominała, że Hermiona czasem przeżywała jego słowa.
  “Dobra, koniec tego współczucia. Mogę być dla niej milszy, ale na pewno nie zostanę jej przyjacielem od serca”.

***

Następnego dnia miał się odbyć mecz quidditcha Hufflepuff kontra Slytherin. Hermiona przeczesała ręką swoje długie loki. Poprawiła kołnierz czerwonej koszuli z czarnymi koralikami na kieszonce, tworzącymi literę “H”. Tę literkę wyszyła jej mama, tuż przed szkołą. Powiedziała jej wtedy, że kiedy ubierze tę koszulę, zawsze będzie czuła się pewniej. Wsunęła czarne trampki na stopy i wyszła z dormitorium. Oczywiście nie pomyślała o kurtce, a był to już początek września, i na dworze zebrały się burzowe chmury. Ledwo rozpoczął się mecz, a z nieba lunęły strugi deszczu. Hermiona zacisnęła zęby dotknęła swoich mokrych włosów. Zimny deszcz spływał po jej plecach i twarzy.
- Cholerny, głupi mecz. I po co ja w ogóle wyszłam z dormitorium - mruczała do siebie naburmuszona. Dostała dreszczy a jej skóra pokryła się gęsią skórką. Rozcierała szybko ręce i na dnie dmuchała. Mimo to czuła coraz przenikliwsze zimno. Siedząca obok niej Ginny zachichotała.
- Po raz pierwszy Hermiona Granger wszystkiego sobie idealnie nie zaplanowała. Chętnie wyczarowałabym ci kurtkę, ale nie znam zaklęcia.
- Daj, ale potrzebuję jakiegoś przedmiotu. Chociażby wsuwki do włosów.
Ginny wyciągnęła czarną spinkę ze swojego koka. Rude włosy rozsypały się na jej ramionach otulonych czerwoną, skórzaną kurtką. Hermiona wymruczała zaklęcie pod nosem i spinka natychmiast przemieniła się w czarną ramoneskę. Oddała różdżkę przyjaciółce i ubrała się.
Mecz był bardzo emocjonujący. Draco i Blaise co chwila rzucali im znaczące spojrzenia, albo uśmiechy. Diabeł raz pomachał Rudej i oberwał tłuczkiem, na szczęście musnął tylko jego dłoń.
- BLAISE! - wrzasnęła przerażona Ginny, ale chłopak tylko się uśmiechnął. Rozgrywki zakończyły się wynikiem 250:60. Slytherin triumfował, zaś drużyna Puchonów ze zrezygnowaniem odleciała do szatni. Draco przelatując koło Hermiony uśmiechnął się kącikiem ust.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

BLOG REAKTYWOWANY

HEJ!
Witam wszystkich czytelników tego bloga bardzo serdecznie! Oficjalnie informuję, że blog jest reaktywowany a za tydzień zostanie opublikowany kolejny rozdział! Bardzo przepraszam wszystkich, że tak długo mnie nie było. Miałam mało chęci weny, chciałam usunąć bloga i zacząć pisać coś innego. Ale w końcu zdałam sobie sprawę, że ten blog jest dla mnie bardzo ważny. Obiecałam, że wrócę - i jestem! Mam nadzieję, że ktoś jeszcze chce mnie czytać i jeśli są takie osoby, to dziękuję za to, że zostaliście.

czwartek, 14 maja 2015

Blog zawieszony

Nie dotrzymałam obietnicy, przepraszam wszystkich ale na razie mam jakieś zawieszenie. Wena nie przychodzi i nie wiem czy jest sens dalej pisać. Po prosu potrzebuję więcej czasu i mam nadzieję, że będziecie ze mną.

~K

środa, 29 kwietnia 2015

Czarna Sowa 2

Hej kochani! Z powodów osobistych przez miesiąc nie pojawia się nowy rozdział. Bardzo was za to przepraszam i oczywiście to nadrobię. W następnym tygodniu pojawią się aż dwa rozdziały - we wtorek i piątek lub sobotę. Postaram się dotrzymać terminu, ale ostatnio mam sporo nauki i może się tak zdarzyć, że rozdziały będą później. W niedzielę tego tygodnia pojawią się również wyniki ostatnie ankiety na temat parringu Blinny. Dziękuję wam za prawie 1400 wyświetleń! Jesteście cudowni i dziękuję wam najmocniej.

Pozdrowienia od
~Kalipso

poniedziałek, 23 marca 2015

5. Wątpliwości

Witam.
1. Tak jak obiecałam, rozdział jest w poniedziałek :). Ma on prawie 4 stron A4 więc do najdłużych nie należy. Tak szczerze, to uważam go za średnio udany. Ale opinię pozostawię wam.
2. Dedykacja dla Ani M. za to, że po prostu jest i w głównej mierze to właśnie ona przyczynia się do powstawania nowych rozdziałów. Jej porady i poświęcony czas dla mnie są naprawdę fantastyczne.
3. Specjalne podziękowania dla wszystkich, którzy to czytają. Anonimowych, komentujących, czytających.
4. Właśnie włączyłam opcję komentowania z anonima. Więc jeśli nie masz konta, a chciałbyś/aś podzielić się swoją opinią, to śmiało.
5. Następny rozdział prawdopodobnie będzie za tydzień w poniedziałek, ale możliwe, że w środę lub niedzielę, ponieważ mam dużo roboty na ten tydzień.
6. Zapraszam do czytania!
 *5* 

"Naj­lep­szym do­wodem na myśle­nie człowieka są je­go wątpliwości. "
[ cytat - Autor nieznany ]


12.09.1997
Drogi pamiętniku!
  Czasem w życiu bywa, że podejmujemy decyzje, które całkowicie nas zmieniają. Nas i nasze podejście. Czy ta, którą podjęłam zaledwie kilkanaście godzin temu, również zmieni los Draco? Czy naprawdę zgadzając się na warunki Dumbledore’a, pomogę mu w osiągnięciu czegoś ważnego? Mam tyle wątpliwości i tyle pytań. Nie mam pojęcia jak przebiegnie nasza współpraca. Mam tylko nadzieję, że nie będę żałować tego wyboru.
  Pierwsze spotkanie ma się odbyć jutro w Pokoju Życzeń. Będę go uczyć mugoloznawstwa w soboty o 17:00 i środy o 20:00. Malfoy będzie ze mną chodził na mugoloznawstwo i moim obowiązkiem jest także pomaganie mu w pisaniu prac domowych z tego przedmiotu. Oburzyło mnie to trochę, ale sama się na to zgodziłam. Więc nie powinnam mieć pretensji o to do nikogo.
  Za chwilę zaczyna się śniadanie w Wielkiej Sali, więc muszę kończyć. Ciekawe czy Malfoy będzie dla mnie milszy niż dotychczas? Może nasza współpraca ociepli również nasze stosunki? Kto wie, może on naprawdę bardzo się zmienił? Choć po naszej przedostatniej rozmowie nie jestem tego taka pewna…
Hermiona

  Hermiona zamknęła pamiętnik zaklęciem i odłożyła go na dno szuflady nocnej szafki. Szybko ubrała się w miękki, zielony sweter, czarne dżinsy i trampki tego samego koloru. Chwyciła torbę i wyszła z dormitorium. Poprawiła plakietkę symbolizującą jej przynależność do domu Gryffindora. Z lekkim uśmiechem weszła do Wielkiej Sali. Zajęła swoje miejsce pośrodku stołu, tuż obok Ginevry i…
- Blaise? A co ty tu robisz? Myślałam, że jesteś ze Slytherinu - powiedziała trochę zaskoczona Granger. Tuż obok Rudej siedział ciemnoskóry Ślizgon, obdarzając ją szerokim uśmiechem.
- Cześć Mionka! - zawołał przesadnie entuzjastycznie i przygarnął ją w swoje szerokie ramiona. Hermiona otworzyła buzię zszokowana.
- Cześć Blaise - szepnęła, zaskoczona wylewnością chłopaka swojej przyjaciółki. Nie przywykła do sympatii ze strony Ślizgonów. Ale cóż, Blaise tak czy owak musiał być dla niej miły, bo inaczej spotkałby go gniew rudowłosej bogini zemsty.
- Jaką lekcję macie pierwszą? - zapytał.
- Transmutację - powiedziały zgodnie Gryfonki. Hermiona nałożyła sobie na talerz jedną grzankę i posmarowała ją odrobiną dżemu różanego.
- Hermiona, powinnaś zdecydowanie więcej jeść - powiedział Blaise porównując wzrokiem swój stos tostów z szynką i jej zawartość talerza.
- Twoja dziewczyna twierdzi inaczej. - Uśmiechnęła się przekornie Granger. Ginny przewróciła oczami.
- Chodźmy już na tą transmutację…

***



  Hermiona wzięła do ust kawałek kurczaka w sosie serowym. Zawsze uwielbiała kurczaka przyrządzanego na każdy sposób. Jednak dziś nie miała apetytu. Za kilka godzin odbędzie się jej pierwsza lekcja z Malfoy’em, co niestety nie jest miłą perspektywą spędzenia wieczoru. Z westchnieniem odłożyła widelec i pogrążyła się w zadumie.
  Na dzisiejszą lekcję postanowiła przygotować dla niego prezentację na temat wierzeń mugoli. Przedstawi mu religie mugolską np. chrześcijaństwo, hinduizm i inne. Wypożyczyła również z biblioteki kilka książek na ten temat. Miała nadzieje, że Draconowi zechce się je chociaż przewertować.
  Jego zadaniem będzie sprawozdanie z jej prezentacji. Oczywiście na pewno będzie niezadowolony. Przecież to Malfoy, dla niego każda robota jest męczarnią.
- Hej, Herm! - Z zamyślenia wyrwał ją podniesiony głos Wiewióry.
- Mhm? - mruknęła Gryfonka, wciąż myśląc o dzisiejszym spotkaniu.
- Nie “mhm”, tylko wszyscy już opuszczają Wielką Salę - powiedziała rozbawiona Gin.
- A swoją drogą, o czym tak myślałaś? - zapytała dziewczyna, kiedy razem szły do dormitorium.
- O moim spotkaniu z Malfoy’em - burknęła Hermiona.
- Och, daj spokój! Nie przejmuj się tym blond wymoczkiem. - Machnęła ręką lekceważąco. Hermiona tylko uniosła brew, ale pozostawiła słowa Rudej bez komentarza. W milczeniu przeszły resztę drogi.

***

  Draco zerknął na zegarek. Było już pięć po siedemnastej. Granger powinna była już tu sterczeć pół godziny wcześniej, żeby się nie spóźnić! A tymczasem ona się po prostu spóźnia. Wreszcie na drugim końcu korytarza zobaczył powiewające czekoladowe loki i po chwili Hermiona stała koło niego obładowana jakimiś cegłami i pergaminami.
- Bibliotekę okradłaś, szlamciu? - zapytał Malfoy, uśmiechając się drwiąco. Hermiona pozostawiła ten komentarz bez słowa. Otworzyła drzwi od Pokoju Życzeń i wyobraziła sobie salę pełną ksiąg i przedmiotów mugolskich.
  Gdy weszli do pomieszczenia, zaniemówili. Wszędzie znajdowały się jakieś dziwne w mniemaniu Draco przedmioty, a koło prawej ściany stał olbrzymi regał z książkami. Na suficie i środkowej ścianie znajdywały się portrety sławnych mugoli i zdjęcia ich różnych osiągnięć budowlanych. Również przy lewej ścianie stał mniejszy od tego spod prawej ściany regał, z książkami napisanymi przez mugoli. Na środku sali znajdowała się zaś podwójna ławka i wygodna kanapa obita czerwoną skórą. W owym pomieszczeniu dominowały odcienie czerwieni, złota i bieli. Pod środkową ścianą znajdowało się również podwyższenie i mikrofon.
- Ty to masz wyobraźnię, Granger - powiedział z podziwem Draco. Hermiona wciąż milczała. Oboje zajęli miejsca na kanapie. Miona odsunęła się prawie na sam koniec i ułożyła wszystkie księgi alfabetycznie. Pergaminy zawierające prezentację zwinęła w rulon i udała się do podwyższenia.
- Hm, wiesz w ogóle co to jest, Malfoy? - zapytała wskazując na mikrofon.
- A powinienem?
- To mikrofon. Służy mugolom do nagłośnienia swojego głosu tak, aby cała sala mogła ich usłyszeć. Ma przycisk tutaj - wskazała na jakiś czerwony guziczek - i wystarczy go przycisnąć, aby mikrofon się uruchomił. W lewym i prawym kącie są głośniki. - Draco ledwo zerknął w stronę dużego, czarnego sprzętu nagłaśniającego.
  Godzinę później Hermiona poczuła, że traci głos. Na okrągło tłumaczyła Malfoy’owi co to jest religia, czy wiara. Później przeszła do przedstawienia różnych wyznań i ich obyczajów. Ślizgon wydawał się być w miarę zainteresowany. Jednak nie na tyle, żeby o cokolwiek pytać. W końcu Hermiona z powrotem zwinęła notatki i usiadła obok chłopaka.
- Twoim zadaniem jest teraz napisanie sprawozdania z mojej prezentacji. Masz na to okrągłą godzinę i ani minuty dłużej, Malfoy. A gdy skończmy, masz ze sobą wziąć te książki - wskazała na spory stos - i przeczytać je od deski do deski! I uwierz mi, przepytam cię z nich. Najpierw przeczytaj “ Religie mugolskie i ich obyczaje”, potem “ Mugole i ich wierzenia”. Reszty nawet nie musisz ruszać, je będziesz musiał przeczytać później. Masz czas do środy aby przeczytać pierwszą książkę, bo wtedy przepytam cię z niej. Zaś od środy do soboty masz czas na zapoznanie się z drugą.
  Draco patrzył na Hermionę jak na porażoną mózgowo kobietę.
- Ty chyba ze mnie kpisz, Granger! Nie dam rady przeczytać tej cegły w trzy dni! Dzisiaj jest impreza u Zabba, więc całą niedzielę będę odsypiać. A w poniedziałek muszę się uczyć do testu z eliksirów. We wtorek mam trening Quidditcha. Nie zdążę jej przeczytać w kilka godzin.
- Trudno, Malfoy. Będziesz musiał wygospodarować czas.
- Nie możesz dać mi więcej czasu?
- Nie i koniec dyskusji!

***

  Prawie półtorej godziny później Hermiona wykończona opadła na łóżko. Ginny z zainteresowaniem przypatrywałą się przyjaciółce.
- I jak tam? Widzę, że jeszcze żyjesz. Zabiłaś go, czy darowałaś mu życie? - zapytała żartobliwie Ruda.
- Darowałam. Jego szczęście! Merlinie, Ginny, jaki ten tleniony młotek jest arogancki. - Dziewczyna z pasją zaczęła opowiadać o swoim “wspaniałym wykładzie” i o tym, jak to Malfoy nie umiał napisać jednego sprawozdania.
  Ginevra z tajemniczym uśmiechem słuchała żalów przyjaciółki. Jednak ona i tak uważała, że ta dwójka po prostu na siebie leci. Cóż, jest takie przysłowie. Kto się czubi, ten się lubi!
- Ty też idziesz dziś na tę imprezę u Blaise’a? - zapytałą Hermiona, dopiero teraz zauważając strój Ginny. Była ona ubrana w zielony, błyszczący top, oraz obcisłe, czarne rurki. Na nogach miała wysokie srebrne szpilki. Jej powieki były “przypruszone” srebrnym i zielonym cieniem, zaś usta pomalowała na delikatny róż. Włosy spięła w luźny warkocz. Wyglądała naprawdę nieziemsko.
- Tak, zresztą zaraz muszę iść - powiedziała Wiewióra, zerkając na budzik. - Merlinie, już dwudziesta! Muszę lecieć, bo się spóźnię. Rozumiem, że ty…
- Nie, Gin. Nie chcę iść na tę imprezę. Baw się dobrze! - Hermiona uśmiechnęła się życzliwie do Ginevry i pomachała jej. Rudowłosa wybiegła z pokoju. Gryfonka pokręciła głową i sięgnęła po jakąś ciekawą lekturę. W tym przypadku była to książka do starożytnych runów. Jednak Granger za nic nie mogła się skupić. Wciąż miała wątpliwości co do swojej decyzji...

poniedziałek, 16 marca 2015

4. Ważne decyzje

Hej!
Rozdział tak dłuugo wyczekiwany przez wielu wreszcie się łaskawie pojawił. Ja nie wiem, co te rozdziały sobie myślą, że się tak długo piszą. Cóż, trzeba dać im reprymendę :) A teraz do rzeczy:
1. Rozdział dedykuję niecierpliwej i wspaniałej Victorii Mii Blanc oraz przemiłej i boskiej Abby Malfoy. Obie dziewczyny napędziły moją wenę swoimi motywującymi komentarzami. Bardzo wam za to dziękuję kochane :*
2. Specjalne podziękowania dla Eweliny, której chce się czytać moje wypociny oraz wszystkim komentującym! A także dla cudownej Ani M. za to, że chce się jej sprawdzać moje okropne błędy. Dziękuję ci Aniu!
3. Wow, wow ,wow. Chyba mi się licznik wyświetleń popsuł - bo ja widzę ponad 600 wyświetleń! Skarby, w takim tempie to 1000 nabijecie mi do kwietnia! Uwielbiam was, kochani!
4. Następny rozdział pojawi się NAPEWNO za tydzień w poniedziałek (albo wtorek... :D). PRZYSIĘGAM! Choćbym miała sobie flaki wypruć...
5. Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić was do czytania! 


*4*
  Zrobisz krok w jedną stronę, to już się nie cofniesz
Zrobisz coś, już zrobione i nie będzie odwrotnie
Zrobisz coś, zanim zrobisz coś to dobrze o tym pomyśl
Nie ma decyzji łatwych a każdy wybór jest świadomy

(...) Przemyśleć sprawę, to po pierwsze
Po drugie myśleć głową
Być sobą, ciągle kierować się sercem
[ fragm. piosenki Fenomen "Decyzje" ]
11.09.1997 r.
    Drogi pamiętniku!
 Już od dziesięciu dni dzieje się to samo. Rano śniadanie, potem zajęcia, obiad, znowu zajęcia, a wieczorem odrabianie prac domowych, nauka i sen. A obiecałam sobie relaks. Oczywiście mam na myśli dobrą książkę i malinową herbatę.
  Mam zamiar udać się zaraz do kuchni. Jest już po dwudziestej. Wszystkie prace zrobiłam, powtórzyłam materiał i zapoznałam się jeszcze raz z notatkami. Jestem nawet spakowana na jutro, czyli piątek. Ostatni dzień przed weekendem.
  Za tydzień w sobotę ma się odbyć Bal z okazji wygranej Drugiej Bitwy o Hogwart. Będzie on tylko dla klas szóstych i siódmych. Zasada jest ta sama: trzeba się elegancko ubrać i zostać zaproszoną przez chłopca. Tylko że kto zechciałby zaprosić mnie? Większość chłopców patrzy na mnie tylko wtedy, gdy chcą ode mnie pomocy lub jeśli jestem obiektem ich drwin. W każdym razie tak było do niedawna. Ostatnio wszyscy mężczyźni, a nawet młodzi chłopcy jakoś tak inaczej się na mnie patrzą. Tak… Tak, jakby rozbierali mnie wzrokiem. Owszem, jestem przecież inteligentna, ale nie dostrzegam w sobie cech, które mogłyby imponować chłopcom. Nie jestem jednak jakąś kokietką. Przy każdym kroku nie macham tyłkiem jak szalona, ani nie mrugam zalotnie. Trochę krępują mnie te spojrzenia. Szczególnie denerwujący jest Denis Fletey. Przy każdej okazji się do mnie przysuwa i rzuca jakieś dwuznaczne teksty. Denis jest z szóstej klasy i należy do Hufflepuffu. Ma brązowe włosy i zielone oczy, jest bardzo dobrze zbudowany i wysoki. Oczywiście zabójczo przystojny. Jednak jego dwuznaczne wypowiedzi i (po prostu) charakter nie imponują mi. Zachowuje się, ba, on JEST kobieciarzem. Mam nadzieję, że wkrótce sobie odpuści. Naprawdę nie ręczę za siebie, jeśli jeszcze raz usłyszę coś w stylu “ pięknie się ruszasz, kotku “. Rzucę na niego jakieś paskudne zaklęcie.
Hermiona
  Hermiona Granger odłożyła pamiętnik na szafkę nocną. Zamknęła go zaklęciem i zsunęła się z dużego łóżka. Przesunęła ręką po satynowym, rubinowym materiale kołdry. Sweter, który miała dziś na sobie, miał identyczną barwę. Nie była to ani jasna, ani ciemna czerwień. Po prostu gryfoński szkarłat. Niebieskie dżinsy tworzyły kontrast.
  Szatynka odrzuciła na plecy długi warkocz i wyszła z dormitorium. Udała się do hogwarckiej kuchni. Zastała tam mnóstwo skrzatów. Od razu zauważyła Migotkę, skrzatkę, którą znała jeszcze z trzeciej klasy. Migotka była bardzo urocza i miła.
- Witaj, Migotko. Czy mogłabyś mi załatwić malinową herbatę i kawałek jabłecznika? - zapytała Hermiona, uprzejmie witając skrzatkę.
- Pani Mionka! Och, jak miło panią widzieć! Oczywiście, już się robi - powiedziała wesoło Migotka. Szybko jak błyskawica śmignęła między innymi skrzatami. Po chwili stała przed Hermioną z tacą wypełnioną kawałkami jabłecznika oraz dużym kubkiem herbaty.
- Oto herbata o smaku malinowym, z odrobiną kardamonu, a także jabłecznik z cynamonem. Mam nadzieję, że będzie panience smakować! - krzyknęła radośnie skrzatka. Szatynka ze szczerym śmiechem wzięła naczynia od Migotki. Udała się z powrotem do swojego dormitorium.
  Już od dobrych dwóch godzin śledziła z zapartym tchem losy Elizabeth i pana Darcy’ego. Była to oczywiście popularna, mugolska powieść o miłości. Im dalej Hermiona brnęła w ich historię, tym bardziej porównywała siebie do Elizabeth. Rzeczywiście były bardzo podobne. Obie silne, mądre i zawzięte. Jednak pan Darcy nieustannie przypominał jej nikogo innego jak Draco Malfoy’a. Autorka opisywała go jako zimnego, arystokratycznego faceta. Na początku nie cierpieli się z Elizabeth. Dopiero z czasem ich miłość zaczęła zakwitać jak pierwszy wiosenny kwiat.
  Hermiona westchnęła. Elizabeth miała wiele problemów, a mimo to znalazła szczęście. Jak tak dwie różne osoby mogły się porozumieć i jeszcze się w sobie zakochać? Było to dla niej tak niedorzeczne, jakby miała na przykład kiedykolwiek wyjść za Dracona. Po prostu absolutnie bez sensu. Ich miłość nie miała prawa bytu, a mimo to pojawiła się.
  Nim Gryfonka zauważyła, jej oczy stały się ciężkie. Książka wysunęła jej się z ręki i wypadła na miękką pościel obok Hermiony. Dziewczyna w końcu odpłynęła w objęcia Morfeusza.
  Dokładnie o szóstej nad ranem Hermiona obudziła się gwałtownie. Coś jej się śniło, jednak nie do końca pamiętała co. Biała suknia, ołtarz, błysk prawie białych włosów, i oczy. Błękitne jak niebo w południe. Gryfonka otrząsnęła z siebie resztki snu. Wzięła szybki, chłodny prysznic. Ubrała się w jasnoniebieską, szeroką bluzę z napisem “ NYC “ i czarne dżinsy. Swoje długie loki wyprostowała zaklęciem, przez co gęste włosy spływały za pas. Cały czas towarzyszył jej zapach truskawek i czekolady. Zapewne było to spowodowane szamponem Miony.
  Dziewczyna zerknęła na zegarek stojący na szafce. Była siódma. Granger postanowiła zejść już do Wielkiej Sali i w spokoju zjeść porządne śniadanie. Czuła już silny głód i nie zamierzała dłużej czekać. Szybko zamknęła za sobą drzwi i pobiegła na dół.
  W Wielkiej Sali było niewiele osób. Przy stole Slytherinu siedzieli tylko Theodor Nott i Malfoy. Reszta stołów była pusta. Hermiona niepewnie usiadła. Czuła się dziwnie bez krzyków uczniów i odgłosów uderzających sztućców. W końcu westchnęła cicho i nałożyła sobie na talerz sałatkę owocową oraz grzanki z dżemem brzoskwiniowym. Do złotego pucharu nalała sok wiśniowy.
  W milczeniu jadła śniadanie. Po kilku minutach poczuła na sobie czyjś wzrok. Rozejrzała się dyskretnie, a jej spojrzenie padło na stół Ślizgonów. Jej czekoladowe oczy napotkały zimne i pogardliwe spojrzenie błękitnych oczu. Nabrała gwałtownie powietrza.
  Sen. Sen o białej sukni, ołtarzu i błękitnych oczach. Mój Boże, śnił mi się ślub z Malfoy’em! - krzyknęła w myślach szatynka. Jej źrenice rozszerzyły się. Jak jej podświadomość w ogóle wymyśliła coś takiego? Dziewczyna wzięła głęboki wdech. Z zamyślenia wyrwał ją śmiech Dracona.
- Granger, nie wiedziałem, że jestem taki przystojny, że aż się dusisz - zironizował, przechodząc obok niej z Teodorem, po czym wsunął dłoń między swoje platynowe włosy i przeczesał je palcami.
- Chyba raczej tleniony, głupi i fretkowaty! - warknęła głośno Hermiona. Draco natychmiast zmrużył oczy, gdy usłyszeli chichot Theodora.
- A ty z czego się śmiejesz, Nott? - zapytał wściekły Malfoy.
- Boże, jak wy się kochacie! - powiedział głośno chłopak. Wyminął przyjaciela i wyszedł szybko z sali, zanim dosięgnął go gniew Draco.
- Jeszcze się policzymy - burknął Malfoy. Hermiona wpatrywała się w miejsce obok chłopaka.
- Co, szlamo, chciałabyś usiąść przy naszym stole? Niestety, to miejsce jest tylko dla ludzi na wysokim poziomie. - Draco uniósł dumnie brodę.
- W takim razie co ty tam robisz?
- Zejdź mi z oczu - prychnął. Ta durna, głupia i bezczelna szlama całkiem wyprowadziła go z równowagi. Najchętniej zadusiłby ją gołymi rękami. Tu i teraz. Gryfonka parsknęła śmiechem i ponownie chwyciła widelec. Naburmuszony Draco nie zaszczycił jej nawet jednym spojrzeniem. I dobrze. Nie potrzebuję przytyków tego nadętego buca - pomyślała Granger.
  Po śniadaniu udała się do lochów. Za kilka minut powinna się zacząć lekcja eliksirów z Profesorem Snape’m. Niestety, dla Gryfonów nie była to szczególnie miła perspektywa. Severus Snape znany był ze swojego zamiłowania do dręczenia uczniów domu Gryffindora. Drugim powodem złego nastroju Hermiony było to, że eliksiry miały trwać dwie godziny i to na dodatek ze Ślizgonami!
  Dziewczyna jęknęła cichutko i zaczęła sobie przypominać informacje z ostatniej lekcji eliksirów. Mówili o eliksirze miłości, czyli Amortencji. Był on bardzo trudny w przyrządzeniu, dlatego też nie wykonywali go. Jednak profesor z pewnością nie przegapiłby okazji, by przepytać Gryfonów. Dlatego Hermiona wczoraj bardzo długo uczyła się na pamięć wszystkich informacji o Amortencji.
  Jednak profesor nie wziął jej dziś do odpowiedzi i to z dość prostego powodu. Mianowicie Hermiony nie było na pierwszej lekcji eliksirów.
  Ledwie profesor zamknął za sobą drzwi, a uczniowie zajęli miejsca, gdy do klasy weszła profesor McGonagall.
- Dzień Dobry, profesorze. Chciałabym prosić pana Malfoy’a i pannę Granger - powiedziała głośno nauczycielka, cedząc słowa.
- Skoro już pani musi - powiedział bez emocji Snape. Hermiona zawiedziona wyszła z klasy. Straciła okazję do załapania dobrej oceny z eliksirów. Co to za sprawa? I dlaczego również Malfoy został zwolniony?
  Hermiona niepewnie weszła za profesor Minerwą do gabinetu Dumbledore’a. Usłyszała tuż przy swoim uchu głęboki głoś Draco.
- Wiesz, czego ten stary Drops od nas chce? - zapytał cicho.
- Stary Drops, panie Malfoy, właśnie wymyślił panu karę. - Donośny głos Dumbledore’a wypełnił pomieszczenie.
  
     Hermiona uśmiechnęła się kpiąco do Draco.
- Przepraszam, panie dyrektorze - wymruczał, spuszczając głowę. Jego platynowa grzywka opadła na czoło. Granger zmarszczyła brwi i zapytała:
- Dlaczego zostaliśmy wezwani?
- Panno Granger, przyszłość przyniesie odpowiedź - powiedział siwowłosy czarodziej, zerkając na nią zza swoich okularów-połówek. Jego bladoniebieskie oczy wyrażały czyste zaciekawienie.
- Czy chodzi o karę, którą miał mi profesor wyznaczyć? - Draco wpatrywał się intensywnie w Dumbledore’a. - A zresztą, to głupie. Co Granger ma wspólnego z moją karą? - Zerknął pogardliwie na Gryfonkę. Hermiona zarumieniła się ze złości. A temu o co biega?
- Punkt dla Slytherinu, panie Malfoy. Chodzi o pana karę, istotnie. I panna Granger ma z nią naprawdę wiele wspólnego. Cóż, w gruncie rzeczy, bez niej niestety zostanie pan wyrzucony ze szkoły.
 Hermiona i Draco spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Spokojnie, to jedna z dwóch opcji. A więc, mój drogi Draconie. Nie chciałem dawać ci zwykłego szlabanu. Niestety, jestem pewien, że nic by on nie dał. Dlatego też do końca roku szkolnego jest pan zobowiązany uczęszczać na zajęcia mugoloznawstwa.
- Ale… - zaczął Malfoy, jednak profesor uciszył go gestem ręki.
- Oraz będzie pan uczony przez Hermionę Granger absolutnie wszystkiego, co dotyczy świata i kultury mugoli. Oczywiście, jeśli panna Granger wyrazi na to zgodę. Jeśli nie, zostanie pan wydalony ze szkoły i będzie pan musiał zacząć pracować w Departamencie Tajemnic.
 Hermiona zachłysnęła się powietrzem i pobladła gwałtownie. Ponieważ Draco z natury był wręcz kredowobiały, po prosu zzieleniał.
- To jakiś wcale nie śmieszny żart. - powiedział bez emocji. Przecież Granger za nic w świecie nie zgodzi się go czegokolwiek uczyć.
- Nie ma innej opcji, panie dyrektorze? - Głos Granger był cichy i słaby. Draco zerknął na nią.
- Ona zaraz zemdleje - stwierdził cynicznie Ślizgon. Hermiona natychmiast zaczerwieniła się i warknęła:
- Nie jestem jakąś wrażliwą panienką, ty wredny, chamski…
- Proszę się natychmiast uspokoić - powiedział trochę ostrzej Dumbledore. Zależało mu na współpracy tej dwójki.
- Przepraszam - burknęli oboje, mierząc się wściekłymi spojrzeniami. Stalowe oczy Draco były jakby wykute w lodzie.
- A więc, panno Granger, czy zgadza się pani na współpracę z Draconem Malfoy’em? - Dwie pary oczu wpatrywały się w nią intensywnie. Hermiona przełknęła nerwowo ślinę. Nazywała się Hermiona Granger i znała odpowiedzi na wszystkie pytania. A jednak tym razem było kompletnie inaczej. Zupełnie nie miała pojęcia jaką decyzję podjąć.
- Czy mogłabym to skonsultować z Mal… Draconem na osobności? - zapytała cicho. Dyrektor przez chwilę patrzył na nią uważnie.
- Tak, myślę, że to pomoże ci w podjęciu decyzji. W końcu to od ciebie zależy jego szkolna kariera.
  Hermiona jęknęła cichutko i wyszła z gabinetu. Po kilku sekundach usłyszała markotny głos Dracona.
- To tylko formalność, co Granger? Chciałaś udawać przed Dropsem, że jesteś taka niezdecydowana. Założę się, że z ogromną przyjemnością odmówisz. - Jego głos był spokojny i poważny. Jednak Hermiona wyczuła w nim nutkę żalu. Czyżby on naprawdę tak bardzo chciał tu zostać?
- Odpowiedz mi na jedno pytanie,Malfoy. Jedno pytanie i podejmę decyzję od razu.
- No więc pytaj.
- Czy naprawdę chcesz tu zostać?
- Tak, Granger. Chcę tu zostać, choćbym miał pod twoim nadzorem zakuwać z mugoloznawstwa przez cały rok. Nie mogę tam wrócić, jeszcze nie teraz. Jeśli teraz odejdę, już na zawsze pozostanę pod nadzorem ojca. A jeśli uda mi się skończyć rok z w miarę dobrymi ocenami, być może będę mógł z nim negocjować wybór innego zawodu. Tymczasem pozostanie mi tylko okropnie nudna praca w tym zakichanym Ministerstwie. - Z oczu Malfoy’a wyzierała rozpacz, choć starał się zachować obojętność, nie chcąc ukazać swojej słabości. Czy on naprawdę tak bardzo nie cierpiał nadzoru ojca i Ministerstwa? Nim pomyślała, z jej ust wydobyło się jedno słowo.
  Jedno słowo, które zmieniło całe jej życie.

Obserwatorzy