1. Rozdział naprawdę szybko, ale skoro go napisałam i jest już poprawiony, to dlaczego nie. Jakoś muszę Wam zrekompensować te pół roku, kiedy mnie nie było. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni.
2. Krótko, ledwo 3A4 Worda, lecz właściwie cały pomysł na ten rozdział został zawarty.
3. Nie zabijajcie mnie za to co zrobiłam.
4. Dedykacja dla Ani, ponieważ bardzo we mnie wierzy, i dzięki niej jest o wiele lepiej z moim stylem pisania. Dziękuję Aniu za wszystkie rady, postaram się do nich zastosować.
5. Podziękowania dla Ewelinki, Jagody (która stwierdziła, że rozdział może czekać rok na rozdział, bo nie chce mnie szantażować, ale ja wiem że kłamie :).
6. Zapraszam po prostu do czytania...
Nie potrafimy na siebie patrzeć więc może stąd wyjdę
Gdzie do kolejnych posunięć bo poszerza się dystans
Uwierz, to jest bez sensu jak w bezsensie tym trwasz
I po paru godzinach nie mogę usiedzieć w miejscu
Nie chcę się kłócić o coś, co zatrzymuje tętno
Chcę w ciszy tylko poczuć to Twoje ciepło
Niech sprawi, że zapomnimy o wszystkim na pewno
Gdzie do kolejnych posunięć bo poszerza się dystans
Uwierz, to jest bez sensu jak w bezsensie tym trwasz
I po paru godzinach nie mogę usiedzieć w miejscu
Nie chcę się kłócić o coś, co zatrzymuje tętno
Chcę w ciszy tylko poczuć to Twoje ciepło
Niech sprawi, że zapomnimy o wszystkim na pewno
(fragm. pios. Zyga - Kłótnie)
***
17.09.1997r. Środa
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj drugie korepetycje z Draco Malfoy’em. Zastanawiam się, czy przeczytał książki. Jeśli nie… To cóż, czeka go niemiła niespodzianka. Dumbledore kazał mi natychmiast poinformować o jakichkolwiek wykroczeniach Ślizgona. Obawiałam się, że na pewno nie raz do takich dojdzie. I wtedy tylko ode mnie będzie zależało, czy Malfoy zostanie w Hogwarcie. Wystarczy jedno słowo, żeby praktycznie zniszczyć mu życie. Z tego, co Draco mi mówił, ojciec tylko czyha na jakiekolwiek przewinienie swojego syna. A Albus twierdził, że wystarczy jeden błąd i jego szansa po prostu zostanie zaprzepaszczona. Tylko, że jeśli bym mu o tym powiedziała, Malfoy dostałby zawału. To niemożliwe, żeby dać radę ogarnąć cały materiał, jaki wyznaczyła mu nauczycielka mugoloznastwa. Materiał, który mogła modyfikować tylko ona… I ja. I już za pierwszym razem to zrobiłam. Zamiast czterech grubych ksiąg, zadałam mu tylko dwie, na dodatek średniej grubości i całkiem ciekawe. Mam nadzieję, że nie zlekceważy tego. Denis znów próbował wczoraj mnie poderwać. Ten Puchon naprawdę działa mi na nerwy. Od dwóch dni skacze nade mną jak jakiś szalony druzgotek. Mam ochotę czasem stać się hipogryfem. Właściwie, to jak widzę jego i Malfoy’a. Chociaż, powiem szczerze, Malfoy ostatnio stał się dla mnie bardziej...tolerancyjny. Nie nazywa mnie szlamą, w ogóle mnie nie wyzywa. Nie śmieje się ze mnie i nie podpuszcza. Właściwie normlanie rozmawiamy. Nawet po meczu podszedł do mnie i zapytał jak mi się podobało. Oczywiście odpowiedziałam bardzo grzecznie. “Graliście jak ofiary, ale Puchoni są gorszymi ofiarami od was, więc mieliście szczęście. Albo Merlin miał dziś wyjątkowo dobry humor”. Jego reakcja była również bardzo sympatyczna. “ Naprawdę Granger się cieszę, że podłapałaś to spaczone poczucie humoru Zabiniego. Teraz będę miał na głowie okrutną Gryfonkę o ciętym języku”. Potem jeszcze chwilę się przekomarzaliśmy, aż wreszcie wróciłam do zamku. Wczoraj odbyła się kolejna impreza, tym razem w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu. A kto był organizatorem? Denis Fletey. Zaprosił mnie “bardzo dyskretnie” (na forum szkoły) czy przyjdę. Odmówiłam. Kto mądry urządza imprezy w ciagu tygodnia? Na dodatek, w sobotę była balanga w Slytherinie. Nie rozumiałam chęci upicia się jak dzikie wieprze, a następnego dnia chodzenia jak zombie. W każdym razie mam na myśli tych, którzy nie mają zapasu eliksiru energii.
Ginny oczywiście nie odpuściła sobie zabawy. Ale na moją prośbę wróciła o dwudziestej drugiej. Urządziłyśmy prawdziwy babski wieczór. Taki z kremowym piwem, czekoladowymi żabami i fasolkami Berty’ego Barta. Weasley zwierzyła mi się, że Blaise jest najcudowniejszy i najzabawniejszy ze wszystkich jej dotychczasowych chłopaków. Ja natomiast poinformowałam ją o dziwnej, nagłej zmianie Draco. Ruda stwierdziła, że coś się święci. Zdecydowanie ją popieram. Malfoy na pewno coś planuje, i cokolwiek to jest, wątpię by miało dla mnie dobre skutki. Muszę na niego bardzo uważać.
Hermiona
- Cześć Blaise - powiedziała Hermiona do chłopaka, który właśnie dosiadał się do ich stołu.
- Witaj, Hermiśku-Tygryśku.
- Chyba raczej Hermioninko-Słodka lwinko - śmiała się w najlepsze Ruda. Hermiona udała, że się obraża i odwróciła głowę w stronę okien.
- Przepraszam, Hermi. Trochę się dzisiaj nie wyspałem i wiesz, humor mi się trochę zepsuł - rzekł Diabeł, uśmiechając się szeroko. Rzeczywiście, mimo ciemnej karnacji, widać było cienie pod oczami i lekko przekrwione białka.
- Skończył wam się eliksir energii?
- Tak, już w sobotę. Myśleliśmy z Draco, że te durne Puchoniaczki skombinują spory zestaw, a tymczasem uzbierali chyba z dziesięć buteleczek.
- Mogliście zostać w dormitorium. Mam nadzieję, że Malfoy przeczytał lektury?
- Skończył je już wczoraj popołudniu. Czytał całe dwa dni, nawet na przerwach nie odrywał nosa od książki.
- Cóż, a więc zapewne będę dzisiaj mile zaskoczona… Albo i nie. - Zmieniła zdanie, gdy tylko zobaczyła Malfoy’a wchodzącego do Wielkiej Sali. Już z daleka było widać jego prawie zamknięte, opuchnięte oczy i lekko się zataczał.
- Dlaczego nie?
- No zobacz na niego. Wygląda jakby został stratowany przez stado słoni i rozjechany przez ciężarówkę. To będzie horror…
***
Wykrakała. Malfoy był praktycznie nieprzytomny. Na jej pytania odpowiadał poprawnie, ale musiała się bardzo wysilić by go zrozumieć.
- Malfoy, skup się! Mów wyraźnie proszę cię - ofuknęła go, na chwilę odwracając się na kilka minut, by przerzucić stertę woluminów. Jednak gdy tylko z powrotem na niego spojrzała, Smok już spał.
- Cholerny Ślizgon. Malfoy, wstawaj! - Potrząsnęła jego ramieniem, ale on tylko wymruczał coś przez sen. Z westchnieniem użyła zaklęcia lewitującego. Przeniosła go do swojego dormitorium i położyła na kanapie. Całe szczęście, że Ruda wyszła gdzieś z Diabłem i nie natknęła się na nikogo z Gryffindoru. Wyciągnęła z barku butelkę wody i eliksir energii. Następnie prysnęła mu w twarz odrobiną płynu. Ślizgon natychmiast się zerwał i rzucił na Gryfonkę. Takiego obrotu zdarzeń się nie spodziewała, więc nie zdążyła zareagować. Sekundę później leżała przygwożdżona przez Dracona.
- Malfoy...złaź...ale to już! - wydyszała, otwierając usta jak ryba. Jej oczy prawie wyszły z orbit. Draco rozejrzał się niepewnie i usiadł.
- Co ja tu robię? Granger, jak chciałaś porobić to i owo, wystarczyło powiedzieć. Nie lubię być gwał…
- Zamknij się, parszywy durniu! Przelewitowałam cię tutaj bo zasnąłeś mi w trakcie wykładu! Trzeba było dłużej siedzieć na tej głupiej imprezce! Po co się przejmować tym, że następnego dnia wypadałoby być przytomnym, bo czekają korepetycje! Po co! PO CO! - wrzeszczała wściekła Hermiona. Malfoy naprawdę ją rozjuszył. Jak śmiał sobie żartować w takiej sytuacji? Ona go wręcz uratowała! Powinna była zamiast zabrać go do siebie, to prosto do gabinetu McGonnagal.
- O co ci chodzi, idiotko? Zasnąć nie można? Merlinie, fochy robisz za jeden żarcik.
- ZAMKNIJ SIĘ, TERAZ JA MÓWIĘ! NA SOBOTĘ TE CZTERY KSIĘGI MAJĄ BYĆ PRZECZYTANE I NIE BĘDĄ MNIE JUŻ OBCHODZIĆ ŻADNE TŁUMACZENIA! A SPRÓBUJ ICH TYLKO NIE PRZECZYTAĆ, TO…
- To co? - warknął Draco, wstając gwałtownie.
- To przysięgam, że pójdę prosto do Snape’a - syknęła mrużąc oczy.
- A więc to prawda Granger, co? Taki z ciebie odważny Gryfonik. Skarżysz przy pierwszej lepszej okazji.
- Wcale nie! Ale nie będę tolerowała takiego zachowania. Czy ty nie widzisz, że zrobiłam dla ciebie naprawdę dużo? Poświęcam całe dnie na przygotowywaniu materiałów, produkuję się jak tylko mogę, żebyś musiał jak najmniej przeczytać, a dużo przyswoić.
- Jasne, jasne. Przecież cały program przygotowuje ci ta mugolska nauczycielka.
- A ja go muszę zmieniać, bo ty nie masz na nic czasu! Za to na imprezy zawsze! Ciekawe, co by powiedział twój tatuś, gdyby się dowiedział.
- Zamknij się, głupia szlamo - warknął. Hermionę wmurowało. Już dawno nie powiedział do niej tego z taką nienawiścią. Zupełnie jak w drugiej klasie.
- Nie masz prawa mnie oceniać. Jestem normalny, chcę się zabawić, a nie zakuwać dzień i noc jak pewna zidiociała kretynka, która nie wie, co to randka, bo jest tak obrzydliwa, że nawet Weasley ją rzucił! - krzyknął wściekły.
Hermiona już nie potrafiła, spojrzała na niego zaskoczona, że rozchyliła wargi, że tęczówki jej zabłysnęły, a on w tym momencie zrozumiał, co takiego powiedział.
Czuła jak pojedyncza łza spływa po jej policzku. Natychmiast się odwróciła i otarła twarz. Szybko podeszła do stolika i wyszperała jedną książkę i trzy pergaminy.
- Twoje zadanie na następną lekcję. Przeczytaj i postaraj się coś zapamiętać. Pergaminy uzupełnią dzisiejsze niedokończone korepetycje, a książka o elektryczności będzie ci potrzebna na sobotę - powiedziała bez cienia emocji w głosie. Czuła się, jakby ktoś ją uderzył. Od dawna nie czuła się tak zbrukana, tak beznadziejna.
- Granger...Hermiona, ja przepraszam. Wcale tak nie myślę, po prostu się zezłościłem - dukał blondyn, nie wiedząc co powiedzieć. Przecież on nigdy nie przeprasza. Więc dlaczego tak bardzo przeraził się jej łzami? Mało razy je wywoływał? Ale teraz… to było co innego. Oficjalnie nie byli już wrogami. A on zniszczył wszystko. Chciał zacząć od nowa, a tymczasem ona już na pewno go nienawidzi. A jeśli zawiesi korepetycje? Nie, przecież już zadała mu zadanie.
Gdy wyszedł z jej dormitorium, czuł się dziwnie. Jakby zatopiony, nic do niego nie docierało. Czuł się źle z tym, że ją tak obraził. Coś kłuło go w serce, gdy widział jej mokre rzęsy. I choć ona ukrywała ból, jaki jej sprawił, on widział, że toczy walkę ze smutkiem i łzami. Przypomniał jej czasy, gdy światem rządziło okrucieństwo i czysta krew. Nie miał pojęcia co może zrobić.
I wtedy wpadł mu do głowy najgłupszy pomysł, jaki mógł sobie wymyślić w tej smokowatej główce...